Wolność!

Czeskie media zainteresowały się ostatnio dwoma aferkami dotyczącymi wolności słowa. Pierwszą z nich było zniesienie wszelkich oskarżeń wzniesionych pod adresem Michala Zítko, który wydał czeski przekład „Mein Kampf”. Zítkowi chwilami groziło więzienie, potem z kolei kara pieniężna w wysokości pięciuset tysięcy koron, odzywały się głosy piętnujące wydawcę za propagację nazizmu. Większość z ludzi, którzy zabierali głos w tej sprawie, prawdopodobnie nie przeczytali dzieła, które leżało w jej samym centrum. Ja przeczytałem, już jakiś czas temu. Książka jest nudna i paskudnie napisana, argumenty mizernie zestawione. Komu takie biedactwo może zagrozić? Człek inteligentny zrozumie, jak płytka jest ideologia faszystowska, gbur nie doczyta do końca, zasypiając przy piętnastej stronie.

Kolejną aferą jest ostateczne odwołanie wyroku wyniesionego nad Janem Rejžkiem. Ten napisał w jednym ze swoich artykułów, że Helenie Vondráčkovej udał się comeback dzięki temu, że utrzymała kontakty z mafią z czasów komunizmu. Piosenkarka, która w odróżnieniu od n.p. Marty Kubišovej nie potrafiła za młodu postawić wyżej moralne zasady i własną godność nad żądzę pieniądza, a po latach, prowadząc przegraną walkę z czasem i procesami biologicznymi, popadła w solidną paranoję. Sąd na szczęście orzekł, że twierdzenie krytyka miało charakter oceny, nikt nie twierdzi, że za plecami divy stali panowie z kałasznikowami (jak miało to miejsce w wypadku Franka Sinatry, który był jedną z gwiazd showbusinessu, którym mafia utorowała ścieżkę do kariery). Oczywiście, Rejžek potrafi być bardzo marudnym i sarkastycznym obserwatorem, ale pani H.V. miałaby pamiętać o dwóch rzeczach, po pierwsze : prawdziwa dama powinna znieść tego typu docinki z godnością, a po drugie : mądrość ludowa mówi, iż „tym bardziej g*wienko śmierdzi, czym bardziej się go rozmazuje”. Gwiazda nocnych fantazji zakompleksionych pionierów stwierdziła, że ciągle jeszcze tego smrodku za mało i postanowiła zanieść całą sprawę do Sztrasburga, tym razem wznosząc oskarżenie wobec całej republiki.

Dobrze, że na łamach naszych gazet jest cicho i spokojnie. Jak już któryś z piszących podłubie troszkę patykiem w gnieździe os, to ataki są wyłącznie słowne. Czasem z klasą, czasem spisane przy użyciu terminów zoologicznych i diagnoz z pogranicza psychiatrii. Ciekawe jednak, że największe razy otrzymują piszące kobity. Co się z Wami dzieje, panowie? Przecież już za kilka dni będziecie mogli złoić tę płeć piękną w kratkę, warto wytrzymać jeszcze chwilę. Wiosenna euforia nie działa już na Helenkę, to i wy musicie być z kamienia? Tu pierwiosnek zadynda białą główką, tam kos figlarnie potrzęsie ogonkiem i chociaż przymrozek ugryzie jeszcze czasem wczesnym rankiem w pośladek, to lada moment będzie można usiąść pod dużym parasolem i – miast po raz któryś już gotowanej żółci – przelać przez swe trzewia trochę piwa.

Miło by było, gdybyśmy w przerwach między zgrzytaniem zębami byli sobie jeszcze w stanie złożyć życzenia pogodnych i udanych świąt.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *