Recenzja : Foals „Total Life Forever” (2010)

Czy będziesz, czy będziesz tam dla mnie? Zdradzisz mnie, czy uratujesz? Uratujesz przed Tobą.

Brytyjski zespół Foals wpychany jest dosłownie w dziesiątki szufladek muzycznych. Indie rock z domieszką post-rocka? Math rock? Alternative dance-punk? To z reguły dosyć niebezpieczna sytuacja, ponieważ bezpruderyjność w krzyżowaniu stylów stanowi wyzwanie dla potencjalnych słuchaczy. Takie salto mortale udaje się tylko nielicznym. I Foals z pewnością należą do tej elity.

Jeżeli zapytacie mnie „jak to brzmi”, to mogę wymienić wiele całkowicie niepowiązanych ze sobą zespołów muzycznych. Pierwszym singlem nowego – drugiego z kolei – krążka jest „Spanish Sahara”, utwór z początku zmarznięty, niepozorny, ale rozwijający się w porywach aż do wspaniałego rozkwitu. W połączeniu z wideoklipem utrzymanym w chłodnej, melancholijnej tonacji mamy tu kawałek, który mógłby się znaleźć na płycie jakiejś islandzkiej gwiazdy gatunku post-rock.

Drugi singiel pochodzi z całkowicie odmiennej półki rocka niezależnego – „Miami”, z którego pochodzi cytat z pierwszego akapitu – to przekorny kawałek przywołujący na myśl twórczość którejś z kapel gitarowej sceny w Manchester. Do tego teledysk – eksplozja kolorów, prawie surrealistyczne, zwolnione ujęcia bitwy między kulturystami a transwestytami.

Foals nie stawiają jednak tylko na efekt – chwytliwe melodie, teksty pisane z głową, a i aranżacje niegłupie są. Każdy utwór to inna wioska – marszowa rytmika w„After Glow”, szczypta Radiohead w „2 Trees”, wybuch pozytywnych emocji w „This Orient”. Po prostu płyta, której warto słuchać w całości.

Od dawna poszukiwałem inteligentnego, świeżego, alternatywnego rocka, z frustracją odnajdując kapele, które spełniały najwyżej dwa z powyższych trzech wymogów. Dziękuję, chłopcy.

Warto spróbować :  Spanish Sahara, Miami, After Glow

WEB : link

3 Comments

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *