Recenzja : Dva „Hu” (2010)

Na szczęście oprócz podwiędłego mainstreamu na czeskim podwórku muzycznym można złapać niepozorną, off-ową płotkę. Duet „Dva” przedstawia eksplozję pozytywnej, oryginalnej energii – dlatego nie dziwota, że są całkowicie ignorowani w kraju i odnoszą sukcesy poza jego granicami.

Dwójka rodzeństwa stworzyła własny, kuriozalny styl, będący konglomeratem muzyki akustycznej i elektronicznej, który sami nazywają „popem nieistniejących rozgłośni radiowych”. Od czasów pierwszej płyty „Fonók” Dva przeszli w stronę bardziej rozbudowanych aranżacji, niezmienny pozostaje jednak element muzycznych igraszek, który w niektórych chwilach mocno przypomina twórczość islandzkiej grupy Múm. Prawie dziecięcy wokal wyśpiewuje w wymyślonym języku naiwne, niewinne melodie, podczas gdy wokół niego piętrzą się dziwaczne aranżacje.

W utworze „Baltik” cyrkowy motyw ożywia banjo; „Tatanc” ze swoimi klarnecikami i żwawymi przyśpiewkami wywołuje obrazy dziatwy tańczącej w kółeczku; w pozornie prościutkiej, gitarowej piosnce „Fattal” nagle wykwita mollowa harmonia, prowadzona przez sekcję dętą, głosy nakładają się na siebie w kolejnych, bogatych warstwach. Miodzio.

Płytę zamyka eteryczna przeróbka utworu „Tatanc”, który został zwolniony o 800 procent – inspiracji pewnie trzeba szukać w niedawnej aferze, kiedy to pewien producent muzyczny spowolnił o 800 procent utwór Justina Biebera i wydał go jako półgodzinny album elektronicznej muzyki eksperymentalnej.

Niby nic wielkiego, a cieszy. W każdym razie wiem tyle – „Dva” to na czeskiej scenie jedno z najciekawszych objawień tej dekady.

Warto spróbować : Numie, Tropikal Animal, Tatanc

web: www.2dva.cz

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *