Recenzja w 5 zdaniach : Lykke Li „Wounded Rhymes” (2011)

Szwedzka diva, łącząca w swojej twórczości zadziorną seksualność i retro klimat a lá wczesne lata 60te z niewinnym głosem licealistki – Sonic Youth w popowym ubranku, Portishead na cukierkowo.

Intrygujące to, niepokojące i słodkie jednocześnie. Trzeba jedynie przyzwyczaić się do specyficznej, niedbałej maniery, która w niektórych utworach sprawia wrażenie, jakby wokalistka fałszowała. Same utwory stanowią świeże i żywiołowe połączenie nowych trendów z instrumentarium żywcem wyjętym ze ścieżek dźwiękowych do starych szpiegowskich filmów. Lykke Li to oryginał, specyficzna artystka o nietuzinkowym, lecz łatwo rozpoznawalnym stylu – dodaję do listy obserwowanych.

Posłuchaj, jeśli lubisz : Emilíana Torrini, Adele, Brodka

Warto spróbować : Get some, I Follow Rivers, Youth Knows No Pain

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *