Felieton 287 – Wszyscy mają rację

Lekarz mówi, że babcia ma gruźlicę, a sąsiadka, że to urok, więc może nie dramatyzujmy i nie zabierajmy seniorki od razu do szpitala. Pożyjemy, zobaczymy.

Są na tym świecie rzeczy złe w oczywisty, obiektywny, niezaprzeczalny sposób. Do tej kategorii – oprócz raka trzustki, klęsk głodowych oraz pokazów zdjęć z wakacji – należy właśnie prawdopośrodkizm.

Tak długo i tak usilnie wpajano nam dewizę „nie wszystko jest czarno-białe”, że z rozpędu stosujemy ją czasem w sytuacjach wybitnie zero-jedynkowych. Droga do piekła prawdopośrodkizmu wybrukowana jest właśnie dobrymi chęciami udzielenia głosu wszystkim stronom debaty nawet wtedy, gdy rację ma tylko jedna z nich. Witamy w studio pana Tomasza, który twierdzi, że dwa plus dwa to pięć. Pan Tomasz jest niedouczonym cymbałem, ale i taki ma prawo się wypowiedzieć.

Nie sposób wymienić wszystkich problemów, których dawno by nie było, gdyby nie uporczywa tendencja do szukania „prawdy pomiędzy”. Na kanapach programów śniadaniowych regularnie zasiadają obok siebie ekspert i dyletant, co ostatecznie skłania widza do oczywistego wniosku, że szczepienia trochę działają, a trochę szkodzą; że planeta trochę się ociepla, a trochę jednak nie; że Ziemia jest czymś pomiędzy kulą a płaskim dyskiem umieszczonym na grzbiecie żółwia.

Wszyscy jesteśmy ofiarami poszukiwania fałszywej równowagi, ponieważ stawianie pytajników za faktami wiąże nam ręce i skłania do bezczynności, odbiera masom powód do uzasadnionego wkurzu, tudzież skutecznego działania. Ostrzeżenia ekspertów zbywane są wzruszeniem ramion, a zaangażowanie aktywistów spotyka się z pobłażającymi uśmieszkami i komentarzami o igłach, widłach i burzach w szklance wody. Utrzymujemy się w stanie kojącej apatii, szkolimy w przeczekiwaniu kryzysów.

Nietrudno dostrzec, że to dosyć krótkowzroczna strategia, ponieważ historia nauczyła nas dwóch rzeczy: po pierwsze – jesteśmy wyjątkowo tępymi uczniami, i po drugie – największym zagrożeniem dla naszej cywilizacji nie są krwiożerczy radykałowie, ale właśnie milcząca większość, która otwiera dla nich drzwi. Tak, właśnie ta dobrze wychowana większość, która w obliczu ulicznej zadymy spuszcza żaluzje i podkręca głośność; ta, która zmienia temat i patrzy w inną stronę. Bo co z tego, że nowy rząd kradnie? Stary też kradł. Co z tego, że biją innych? Pewnie mają powód. Co z tego, że przyszli po tamtych? Do nas na razie nikt nie zapukał, więc siedźmy cicho. Co nagle, to po diable. Prawda leży gdzieś pośrodku. Zawsze są dwie strony medalu.

A babcia kaszle coraz mocniej.


Felieton ukazał się w miesięczniku Zwrot.