Felieton 196 – … abyście zaludnili ziemię

Redakcja Głosu poprosiła mnie o coś bardziej pikantnego na zakończenie roku. A co mi tam – chcieli, to mają. Jedziemy po bandzie.

 

Znamy już niezbyt pocieszające wyniki spisu ludności w Czechach – polska mniejszość na Zaolziu topnieje. Pojawiają się już jednak pomysły i propozycje, jak temu zapobiec. Zdaniem niektórych powinniśmy szukać inspiracji u innych mniejszości narodowych, czyli – rozmnażać się na potęgę.

 

Uważam, iż trzeba podejść do problemu koncepcyjnie i sprytnie podpatrzeć strategie naszych rywali. Od Arabów weźmy hasło „naszą bronią będą łona naszych kobiet”, od Romów liczebność. Od teraz nie może się mienić prawdziwym patriotą ten, którego czeladka liczy mniej niż kilkanaście sztuk.

 

Po drodze trzeba jednak rozwiązać kilka problemów. Niestety w naszej kulturze pozycja naczelnika jest dosyć słabo ugruntowana. Bezpłodny mąż nie może wysłać żony do wodza, aby ten pomógł poszerzyć rodzinę. Podejrzewam zresztą, że akurat taki czyn społeczny mógłby się spotkać ze znikomą aprobatą małżonek prezesów organizacji zaolziańskich. Skoro więc oni nie mogą wziąć interesu w swoje ręce, trzeba zdać się na pomoc sąsiedzką albo niechrześcijańskie, ale skuteczne in vitro. Cel uświęca środki.

 

Tajemnicą sukcesu populacyjnego imigrantów jest też to, że zaczynają z multiplikacją najwcześniej, jak to tylko możliwe. I tu pytam – do czego doprowadziło nas to przereklamowane dobre wychowanie? Jak to, że wiele nastolatek, fizycznie całkowicie dojrzałych do macierzyństwa, marnuje czas na szkołę?

 

Trzeba poszukać przyczyn tego prokreacyjnego zastoju. A mogą być dwie – albo nasza młodzież za dużo wie o antykoncepcji, albo za mało się puszcza. Druga opcja może być wynikiem konserwatywnego polskiego wychowania, pierwsza – zarazą szerzoną przez libertyńskich czeskich bezbożników. Na szczęście wiemy, jak z tym walczyć.

 

Z Polski możemy importować legendy o rakotwórczym wpływie prezerwatyw lub Coca Coli jako najbezpieczniejszym środku przeciwciążowym. Jeżeli jednak nasza latorośl jest już nieodwracalnie skażona wirusem oświaty seksualnej, nie pozostaje nic innego, niż uciec się do podstępu.

 

Przed wyprawieniem dziecka na imprezę trzeba ukradkiem sprawdzić jego torbę, a w razie odkrycia prezerwatyw poprzekłuwać je szpilką. Warto też dostarczyć dziecku fundusze na zakup napojów wyskokowych, które pomogą mu pozbyć się ewentualnych oporów. W przypadku zatwardziałych abstynentów nie pozostaje nic innego, jak wmusić na drogę termos z rozpuszczoną pigułką gwałtu. Oczywiście dotyczy to wyłącznie zamkniętych imprez zaolziańskich, nie chcemy sobie przecież zaśmiecać puli genetycznej innymi nacjami.

 

Tutaj zresztą nasze rzednące szeregi mogą być atutem. Wszak każdy hodowca wie, że kojarzenie wsobne to wyśmienity sposób na uzyskanie wybitnych osobników. Ulepszajmy nasz ród pod proporcem endogamii!

 

Oby moja skromna analiza pomogła uruchomić proces dużych zmian w naszej społeczności. Poczekajcie jeno, za kilka lat ten skrawek ziemi będzie dla nas za mały.

 

 

5 Comments

  • Jedna kontradykcja: jak już mamy się rozmnażać, to może nie brać własny interes we własne ręce.
    A poza tym – gratuluję celnych spostrzeżen i ostrego jak brzytwa humoru.

  • Panie Darku,
    przed chwilą przez jakiś czas zastanawiałem się, kiedy to ostatni raz czytałem Pana felieton na łamach GL. I wyszło mi, że to właćnie ten. Poszedłem sprawdzić – i okazało się, że mam rację. Czyżby “przelała się miarka” w katoendeckiej redakcji głosludowskiej? To, że nie ma już Pana na liście współpracowników GL, świadczy chyba o tym najdobitniej. Szkoda. Wprawdzie nie zawsze, a prawdę mówiąc rzadko, zgadzałem się z Pana poglądami, szczególnie dotyczącymi prawo-lewych relacji, ale szczerze mi brak tego jedynego wolnomyślicielskiego okienka, jakie po odejściu pana redaktora Trzcionki w GL jeszcze zostało. Pozostaje już tylko lektura ciężkich jak jajecznica na bekonie, ale jakże katolickich, kawałków pani Magiery i chamskich wytworów niejakiego Mariana eŚ. I wiara, że każde kołtuństwo musi się w koncu historycznie skompromitować. Tyle, że czasami trzeba na to długo czekać. Wznoszę toast za nadejście lepszych czasów.

    • Dziękuję za miłe słowo. Felietony ukazywały się w Głosie aż do Felietonu 202, w połowie kwietnia wyjechałem na dłuższy czas w świat (szczegóły na http://www.przedeptane.pl), zostawiając w redakcji ostatni tekst. Dzisiaj dowiedziałem się, że felieton 203 (Eurobiznes) został odrzucony ze względu na jego “antypolski wydźwięk” (informacja nieoficjalna, oficjalnej odpowiedzi nie otrzymałem). Teraz porozmyślam, co z tym fantem – ostatni tekst wydrukuję w innej gazecie, a potem? Zobaczymy.