Felieton 239 – Muszka Mikke w krainie absurdów

Mieszkam po złej stronie Olzy od kilku lat, a więc zdążyłem się przyzwyczaić do wielu rzeczy. W trakcie czytania polskiej prasy nie zdarza mi się już sprawdzać w kalendarzu, czy jakaś czasoprzestrzenna anomalia nie rzuciła mnie o kilka dekad lub wieków wstecz. Do niedawna funkcję wehikułu czasu spełniały rzesze pseudokibiców, pseudopatriotów i pseudochrześcijan, jednak ostatnio pałeczkę szamana ciemnogrodu przejmuje Janusz Korwin-Mikke.

 

Na wstępie skrzywdziłem nieco Ojczyznę, bo w Czechach też nietrudno o politycznych celebrytów, którym ewidentnie skończyły się leki. Różnica polega tylko na tym, że Czesi musieli importować swojego mizoginistycznego ksenofoba aż z Japonii, podczas gdy Mikke jest dziwadłem krajowym, polską piersią wykarmionym, wodę z Wisły żłopiącym.

 

Przez jakiś czas żywiłem naiwne przekonanie, że niektóre jego wypowiedzi są spowodowane przez zbyt ciasno uwiązaną muszkę, która ogranicza dopływ krwi do miejsc, w których większość ludzi wyhodowało sobie ośrodek myślenia. Po dłuższej obserwacji muszę jednak stwierdzić, że nawet najbardziej niedorzeczne tezy powtarzają się tak często, że nie można ich usprawiedliwić niedokrwieniem, wstrząsem glikemicznym lub niewłaściwą fazą księżyca.

 

Niedawno Korwin-Mikke po raz kolejny powtórzył, że kobietom należy odebrać prawo wyborcze. Możemy jedynie podziwiać, jak konsekwentny jest w swoim obłędzie – kilka lat temu pisał na swoim blogu, że kobieta jest “istotą pośrednią”, czymś “między mężczyzną, a dzieckiem”, a nawet usprawiedliwiał ich bicie.

 

Ten sam człowiek głosił dwa lata temu, że należy zakazać paraolimpiad, ponieważ to imprezy “promujące kalectwo”. Podobno w imię zdrowego rozwoju naszej cywilizacji nie powinniśmy pokazywać w telewizji zboczeńców, idiotów i inwalidów.

 

Najbardziej zadziwia mnie jednak to, że pomimo tak wyraźnych sygnałów wielu Polaków nadal nie zajarzyło, że panu Januszowi już dawno odjechał peron. Zgodnie z najnowszymi sondażami władca muszek może liczyć na pięcioprocentowe poparcie!

 

Pamiętajcie o tym przyszłym razem, gdy wyjdziecie na polską ulicę. Co dwudziesta osoba ufa człowiekowi, który twierdzi, że Hitler nie wiedział o Holokauście i że w trakcie masakry na placu Tiananmen zwyciężyła wolność, czyli chiński reżim. Co dwudziesta osoba słucha z poważną miną kogoś, kto regularnie wywołuje epidemie czołopuku wśród ekspertów z kilkunastu różnych dziedzin – włącznie z seksuologią (“wolałbym, aby moja córka trafiła w łapy pedofila“), a nawet biologią ewolucyjną (“kobiety nie mogą być inteligentne – dba o to mechanizm ewolucji naturalnej”).

 

Moim zdaniem rozwiązanie jest zaskakująco proste – powinniśmy udostępnić wszechspecjaliście czas antenowy na wszystkich kanałach telewizyjnych. Dotychczas każde otworzenie otworu gębowego JKM-a skutkowało utratą poparcia całych grup wyborców; inwalidzi oraz kobiety bez poważniejszych zaburzeń psychicznych raczej już wiedzą, na kogo nie głosować. Teraz trzeba dać panu Januszowi okazję, aby mógł przejechać walcem po chorych i po biednych, po osobach o zbyt wysokim lub zbyt niskim wykształceniu i ogólnie po ludziach wysokich i niskich. Po osobach o średnim wzroście zresztą też, bo to przecie zmaterializowana miernota. Niech gada. Niech ludzie słuchają.

 

Przyznaję, że byłoby to sprytne i okrutne zarazem – tak, jakby podać nielubianemu dziecku sąsiadów naładowany pistolet, powiedzieć mu, że w lufie ukryta jest niespodzianka, a następnie wyjść z pokoju i zamknąć drzwi. Ale cóż, selekcja naturalna też jest skutecznym narzędziem ewolucji.