Felieton 256 – Szturm Prawdy w nowej Polsce

W dwa dni po wyborach Andrzej Duda zawetował trzy ustawy, które miały chronić państwowe lasy i mniejszości narodowe oraz wprowadzić normy ekologiczne. Razem z wcześniejszym weto ustawy o uzgodnieniu płci prezydent wysłał więc jasny przekaz – po niespełna dwudziestu latach odświeżamy klasyczne hasło polskiej polityki: “teraz, kurwa, my“.
 
Wynik wyborów wcale mnie nie zaskoczył. Nieraz powtarzałem znajomym optymistom, że powinni szykować paszporty albo tyłki, bo tak czy owak czeka ich niezła jazda. No i jest. Lewica zniknęła z sejmu całkowicie, centrum leży w kąciku i liże rany, prawicę reprezentują dwie partie mentalnie cofnięte o jeden lub dwa wieki wstecz. W ławach zasiądzie śmietanka swojskiego Talibanu oraz zwierzyniec z listy Kukiza – brunatne koszule z Ruchu Narodowego i tytani umysłu pokroju “Scyzoryka” Liroya. Kaczyński trzyma za obrożę nie tylko całą tę wesołą gromadkę, ale też prezydenta i premiera, a posłanka Pawłowicz zapowiedziała już czystkę w sądzie konstytucyjnym. Z czego tu się cieszyć?
 


 
Przede wszystkim z tego, że PiS w końcu wyłazi z wygodnego barłogu opozycji i musi wziąć pełną odpowiedzialność za swoje działania. Jednocześnie – jak trafnie zauważył pewien Twitterowicz – cała klika niepokornych, niezależnych i niezłomnych dziennikarzy z dnia na dzień stała się grupą publicystów pokornych, zależnych i złomnych, a jednocześnie utraciła narrację “psze pani, on mi dokucza”. Powodzenia, chłopcy.
 
Niespecjalnie przejmuję się też zbrunatnieniem polskiej młodzieży, ponieważ każda nowa generacja nastolatków nastawia się antysystemowo. Internetowe portale są dzisiaj wylęgarnią gimnazjalnej ksenofobii i stajnią “Tańczącego Z Kucami” Korwina, ale pod koniec zeszłych rządów PiS-u te same portale były siedliskiem liberałów i lewicy. A więc bez obaw, niedługo po nadejściu nadPolaków nastąpi kolejna zmiana nastrojów i młodzi zaskoczą nas jak zima drogowców.
 
Owszem, zanim wahadło ruszy w drugą stronę, pewnie czeka nas niezła dawka absurdów. Temu i owemu przytnie się skrzydełka, powstanie kilkaset nowych kiczowatych pomników, niejednej parze wlezie się do łóżka. My, Zaolziacy, także możemy oberwać rykoszetem, gdy reszta cywilizowanego świata stwierdzi, w jaki sposób nowy rząd obchodzi się z mniejszościami narodowymi (o innych mniejszościach nie wspomnę).
 
Zresztą już teraz wiemy, że Europa niezbyt się cieszy. I nic dziwnego – w napiętej sytuacji politycznej nikomu nie jest na rękę fakt, że wschodnimi murami kontynentu zarządzają teraz dyplomaci o finezji i polocie bramkarza z nocnego klubu.
 

Stanisław Pięta, poseł PiS
Poseł PiS w swoim naturalnym środowisku

 
Co mnie w tym wszystkim bawi? A to, że wietrzę piękną katastrofę. Jak pokazały debaty na temat aborcji czy in-vitro, polska myśl prawicowa od dłuższego czasu kształtuje swoją alternatywną rzeczywistość – rzeczywistość z własną, prawdziwą Nauką i prawdziwymi Wartościami, z prawdziwą Historią i jedyną prawdziwą Sztuką. Wszystko pisane właśnie z dużej litery, bo nowi włodarze Polski wyznają wyłącznie Prawdę i Wartości, bronią Życia i Honoru, Wódkę zagryzają Śledziem.
 
Nietrudno się więc domyślić, że ich wersja przymiotnika “prawdziwy” ukrywa barwną mieszankę mitów, chciejstwa i patosu. Możecie to nazwać sadomasochizmem, możecie to nazwać schadenfreude, ale po prostu nie mogę się doczekać, aż ta komedia wykwitnie w pełnej krasie.
 
Cytując Gombrowicza: “Przyjaciele: bardzo skapcanieliśmy ostatnio pod względem duchowym.” Liczę na to, że nadchodzące zderzenie z betonem będzie dla Polaków gwałtowną, ale skuteczną pobudką.