Felieton 262 – Warta niewiele warta

Myślałem, że Zaolzie niczym już mnie nie zaskoczy, a tu proszę bardzo. Dowiedziałem się, że na miejscową uroczystość wspomnieniową zaproszono członków polskiej bojówki paramilitarnej.

Coroczny styczniowy apel poległych przypomina ofiary starć między polskimi a czechosłowackimi wojskami w 1919 roku. Skromne grono uczestników zasilił w tym roku Krzysztof Nieścior ze swoimi podopiecznymi z Cieszyńskiej Kompanii Obrony Narodowej (CKON), którzy pełnili honorową wartę nad grobem. Tu zaczyna się zabawa.

Zamiast dostojnej warty przy pomniku stanęła grupa uzbrojonych wyrostków – ubranych w moro, z zakrytymi twarzami. Pal licho szopkę, jaką odstawili: jeden wartownik stał na mogile, obaj trzymali palce na cynglach, na lufach nałożone były tłumiki. Bardziej niż wartę przypominali obstawę boliwijskiego barona narkotykowego – ale to nie niechlujność jest najgorszym grzechem tego ugrupowania.

warta honorowa CKON Nescior ludzikiPrawdziwa warta / Śmiechu warta / Zielone ludziki Putina

Od razu zaznaczę, że nie mam nic przeciwko mundurowym, miłośnikom historii lub militariów ani patriotom. Wszystkie te składniki same w sobie mogą być szlachetnym zajęciem lub pasjonującym hobby. Bywa jednak, że niewinne elementy składają się na złowieszczą wypadkową. Niektórzy lubią jeść – i fajnie. Inni lubią dzieci – tyż fajnie. Są jednak ludzie, którzy lubią jeść dzieci. Bardzo, bardzo niefajnie.

Przykład pożeraczy dzieci całkiem zresztą pasuje do wspomnianego wyżej CKON-u. Założyciele kompanii od pewnego czasu urządzają poligon za Cieszynem – wyposażyli się w pojazdy opancerzone, kupują broń i walą z ostrej amunicji na strzelnicy, zamierzają założyć “pluton szkolny” dla osób poniżej 21 roku życia, młodzież załatwia sobie pozwolenia na broń palną. Już teraz członkowie CKON-u truchtają po Beskidach z atrapami karabinów, szykując się na nadchodzącą rzekomo inwazję.

Smutno mi, gdy wyobrażę sobie te dziesiątki nastoletnich, chłonnych umysłów, wszystkie te talenty, ambicje i marzenia, które po upchnięciu w militarnej, pseudopatriotycznej foremce sprowadzone zostaną do dwóch opcji – albo czekaj na wojnę i szukaj okazji do honorowej śmierci, albo marnuj się w czasie pokoju.

Do tego wszystkiego dochodzi bowiem toporna, czarno-biała wykładnia historii doprawiona nacjonalizmem. Wiele osób należących do kompanii nie ukrywa ultraprawicowych sentymentów, cieszyńską inicjatywę wspiera od dłuższego czasu poseł Stanisław Pięta (1, 2), znany z nawoływania do walki z “pedalską tyranią” oraz z haseł “kto nie jest z nami, ten kretyn lub zdrajca” oraz “wybór Obamy na prezydenta oznacza koniec cywilizacji białego człowieka”. Sam Krzysztof Neścior, opiekun CKON-u, był z kolei pomysłodawcą niechlubnie znanego pikniku militarnego w 2008 roku, podczas którego grupka “pasjonatów historii” dokonała rekonstrukcji zajęcia Zaolzia przez polskie wojska. Uczestnicy przeszli po moście na drugi brzeg Olzy i wzięli do niewoli kilku członków podobnej, bogumińskiej formacji odgrywających Czechów. To już nie jest zwykły brak wyobraźni, ale celowe szukanie guza.

Zaolziacy powinni więc w przyszłości rozważyć, czy warto zapraszać takie osoby i ugrupowania na swoje uroczystości – tym bardziej, że nowy szef polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej popiera paramilitarne ugrupowania. Przyszłym razem nie będzie to więc warta w wykonaniu zwykłych dyletantów, ale w wykonaniu dyletantów oficjalnie powiązanych z polskimi siłami zbrojnymi. Na terenie Czech. Pomyślcie, jak skwapliwie zareagują na taką “prowokację” czeskie nacjonalistyczne łebki.

Jeszcze niedawno wydarzenia lat 30. i 40. XX wieku były dla Europy przestrogą. Obawiam się, że powoli stają się instrukcją działania. Nie dajmy wykorzystać Zaolzia do tych gierek – miało być pomostem, a nie kolejnym punktem zapalnym.

Tekst ukazał się w Głosie Ludu, gazecie Polaków w Republice Czeskiej

Fotoreportaż ze Stonawy: Norbert Dąbkowski