wredny

Felieton 271 – Nie kocha, nie lubi, nie szanuje

Niedawno opublikowany został sondaż sympatii i antypatii Polaków wobec przedstawicieli innych narodowości. Możecie zgadywać raz, jakie są wyniki.

Pal licho samą kolejność poszczególnych państw, ciekawe jest porównanie z badaniami przeprowadzanymi w ubiegłych latach. Jak zauważył Adam Traczyk, szef think tanku Global.Lab, spadły notowania wszystkich (!) badanych narodowości. Tak, wszystkich, włącznie z Japończykami, o których przeciętny Polak myśli może raz na rok przy okazji tygodnia azjatyckiego i zniżki na sushi w Lidlu. Nawet Czesi, Słowacy i Węgrzy przywalili ostro w glebę, zjechawszy o 16 procent. Spadki zaliczyli też Arabowie, Wietnamczycy i Żydzi, chociaż teoretycznie nie mieli już dokąd spadać. Niespodzianka, mazel tov!

Źródło: Twitter CBOS

Fakt faktem, że do największych zmian doszło głównie w statystykach sympatii, co nie przekłada się bezpośrednio na wzrost awersji. Jednak utracone punkty przelały się do odpowiedzi sklasyfikowanych jako „obojętność”, „niechęć” i „trudno powiedzieć”. Spróbujcie tak kiedyś pocieszyć kolegę liżącego rany po zawodzie miłosnym. „Ok, nie kocha Cię, ale uszy do góry – jesteś jej obojętny!”

Pomijam już bardziej egzotyczne nacje, skazane skądinąd na podejrzliwe spojrzenia w naszej pięknej, etnicznie jednolitej oazie w środku wielokulturowej Europy. Bardziej mnie zastanawia, co zrobili Polakom na przykład Włosi, którzy stracili 13 punktów na serduszkowej skali. Tak jakby w ciągu ubiegłego roku ponad jedna dziesiąta nadwiślańskiej populacji powiedziała sobie, że ma już dość tych oliwek, mody i renesansu. A może w 2017 roku co dziesiątemu Polakowi popsuło się Punto? Pomóżcie, serio, bo kończą mi się pomysły.

Nie mam danych z innych krajów Europy Środkowej, ale niuchtając nastroje społeczne podejrzewam, że miejscowe sondaże mogłyby dostarczyć bardzo podobne wyniki. Polityka hodowania strachu, karmienia podziałów i łaskotania niskich instynktów w końcu przynosi owoce – nie lubimy obcych, a i rodacy coraz bardziej nas wkurzają. Cechą rozpoznawczą Środkowoeuropejczyka powoli staje się zaciśnięta pięść i nabrzmiała żyłka na skroni.

Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce skończą nam się ludzie do nielubienia – ostatecznie wszyscy usiądziemy samotnie przed lustrem i będziemy się wpatrywać z nieukrywaną pogardą nawet we własne odbicie. Bo kto by lubił nienawistnego, zgorzkniałego ksenofoba?


Tekst ukazał się drukiem w miesięczniku Zwrot 03/2018