Ciekawe, dlaczego jest tak, że wraz ze wzrostem inteligencji wzrasta też ochota na krzywdzenie innych. Ciekawe, że ryby czy ptaki nie znęcają się nad swoimi ofiarami, nie polują i nie kaleczą bez powodu. Ciekawe, że my sami, czyli istoty uważające się za szczytowe osiągnięcie ewolucji zarazem z trudem szukamy jakiegoś innego gatunku, który chociażby trochę byłby podobny do nas w tym zamiłowaniu do okrucieństwa.
A widać to na każdym kroku. Zaczyna się od nadmuchiwania żab, strzelania do wróbli z wiatrówki. Pamiętam, jak koledzy ze szkolnych ławek kupowali w mieście chomiki, by móc się nad nimi znęcać na tysiąc różnych sposobów w pobliskim parku. Gdy zwierzak nie przejawiał już ochoty do dalszej zabawy (czyli zaniechał podstawowych czynności fizjologicznych), rozgniatano go cegłą i szło się po dalszego. Były też inne historie. Myszy gotowane we wrzątku. Postrzelona ciężarna kotka. Dzięki Bogu za to, że dzisiaj dzieciaki nie wyłażą już z domu i siedzą przy komputerach.
Wszystko to wywodzi się z tego, że w naszej kulturze życie zwierzęcia ma praktycznie zerową wartość (o zdrowiu nie wspomnę). Dlatego też nasze prawo przewiduje tak śmieszne kary za znęcanie się nad wszelkimi rodzajami fauny, chociaż w ostatnim czasie widoczna jest pewna poprawa. Już tych kilka miesięcy aresztu za rozdeptanie jeża lub za zakatowanie i zjedzenie labradora daje nadzieję, że może zwierzaki zostaną ocenione za coś trochę bardziej wartościowego od przydrożnego kamienia czy taniej zabawki.
Oj, jakże miło zagrzała mnie w tej sytuacji lektura nowej książki pana Franciszka Bałona „Spotkania z przyrodą”. Pod tym trochę mdłym tytułem kryje się mrowie drobnych opowiadanek z życia, opisujących spotkania z różnego rodzaju żyjątkami. Wszystko zaś opisane tak prosto i szczerze, że moje zazwyczaj sarkastyczne serducho zaczęło bić spokojniej (w dodatku ze zdziwieniem stwierdziłem, że kilka opisanych historyjek wydarzyło się także mi, z bardzo niewielkimi zmianami w szczegółach).
Na szczęście są więc między nami ludzie, którzy nie tylko nie czują pokusy, by czemukolwiek żywemu usuwać członki lub przypalać to czy owo, ale wręcz odrotnie – znajdują źródło radości w obserwowaniu stworzeń, które zwykły śmiertelnik zazwyczaj ignoruje (lub bez ceregieli traktuje środkami chemicznymi). Dobrze jest wiedzieć, że są jednostki, którym nie sprawia problemu awans z „Człowieka myślącego” na „Człowieka czującego i współczującego”.
(Puenty dzisiaj nie będzie. Sprzedałem ją do innej gazety a kasę przekazałem organizacji charytatywnej ratującej płetwale błękitne.)