Smutek i gniew. Tymi emocjami nafaszerowały mnie w ostatnim czasie media. Oprócz tych dwóch odczuć jest wpradzie także niepokój, związany z wyborami na Ukrainie. Jest też żal, związany ze zdewastowaniem Tatr. Ale felieton ma być krótką formą prozaiczną, w związku z czym muszę się ograniczać.
A więc – smutek. Obejrzałem dziecięcą Eurowizję. Na czoło wybiła się dziewięcioletnia dziewczynka z Hiszpanii. Kwintesencja tego, co przedstawiała cała ta impreza. W świetle jupiterów i w akompaniamencie nowoczesnych rytmów i dźwięków ukazał się zwynaturzony hybryd. Afektowana laleczka z podstawówki kopiowała ruchy Britney Spears, po koncercie zaś dziewczynka reagowała na owacje i na punkty narastające na jej koncie w nienaturalnie „dorosły” sposób. Wzdychała do kamery, mrugała kokieteryjnie powiekami i teatralnie składała ręce na piersi. Wszystko wskazuje na to, że nowoczesne media dążą do wyhodowania nowej generacji całkowicie pozbawionej dzieciństwa. Dobrze, owa generacja będzie pewna siebie, EMANCYPOWANA. Ale za jaką cenę?
***
Gniew. A także poczucie bezsilności. Kolejna para wrzodów żołądkowych wyrosła mi po przemówieniach liderów partii Czerwonego Kapturka. Na grobie Klementa Gottwalda wygłoszono kilka apelów, w których akcentowano terrorystyczy charakter aksamitnej rewolucji. Każdy kolejny cytat stawał mi w gardle. Komuniści otwarcie głoszą przygotowania do zmian społecznych na drodze rewolucji, Gottwald był według nich prezydentem, który „wykonał wiele dobra dla partii i dla zwykłych ludzi”. To, że ów świątobliwy człowiek podpisał zezwolenia na egzekucje wielu niewinnych ludzi a kolejne tysiące osób zesłał do kamieniołomów i kopalni uranu, skwitował prewodniczący klubu poselskiego KSČM stwierdzeniem, że „każdy normalny człowiek na jego miejscu zachował by się w ten sam sposób”.
Dziękujmy Bogu oraz wszystkim pozostałym siłom wyższym za ten cytat. Nareszcie poznaliśmy definicję „normalnego człowieka”, jaką przynosi z sobą ideologia czerwonej braci. Oj, będę się jeszcze musiał wiele nauczyć, zanim zabrzmią kolejne wystrzały z Aurory. Na razie nie potrafię zabić nawet karpia, stoi przede mną jeszcze szmat drogi do morderstwa politycznego.
W końcu – człowiek uczy się przez całe życie. Na początek wysegreguję wśród moich znajomych grupkę liberałów a listę nazwisk wyślę do towarzysza Grebeníčka. W przyszłości wakacje w kamieniołomie na pewno wyjdą im na zdrowie i oczysczą ich zdegenerowane umysły od chorych demokratycznych wizji.
Cześć pracy, towarzysze!