„Człowiek jest gatunkiem łysej małpy”, tyle pamiętam z wykładów antropologii. „Okrutnej” łysej małpy – chciałoby się czasem dodać. Pomimo wszystko wierzę w dobro, po prostu czasami głębiej się w ludziach ukrywa. Czasem z kolei wyjeżdża na wakacje a ludzie schodzą kilka szczebli w dół piramidy ewolucji.
Zwiedziłem niedawno Zoo w Ostrawie. W porównaniu z tym praskim, które jest po prostu niesamowite, było o wiele skromniej – żal mi było niektórych zwierzaków. Jednakowoż zauważyłem, że Zoo się rozwija, za kilka lat może więc być lepiej. Przerażony byłem jednak zachowaniem samych zwiedzających – pomimo wszechobecnych zakazów karmienia zwierząt ludzie bez żenady wrzucali do klatek i wybiegów kawałki kanapek, słone paluszki i chipsy. Panowała przy tym czysto unijna atmosfera – misia dokarmiała biszkoptami głowa polskiej rodziny w akompaniamencie krzyków i oklasków zachwyconej dziatwy, szympansom z kolei podrzucał chipsy czeski tatuś.
W zeszłym tygodniu wpadłem w Polsce do hipermarketu Real w Tychach – ze zdumieniem odkryłem w nim sklep zoologiczny a w nim kilka okazów gadów i płazów, które wymagają wszak fachowej opieki (w sklepie wypełnionym klientami dostrzegłem jedną sprzedawczynię). Gdy spojrzałem na terraria, serce mi się ścisnęło – w jednym z nich leżał na patyku młody legwan zielony. Ta zwykle ruchliwa, jaskrawo zielona, inteligentna jaszczurka przypominała tutaj mumię z taniego horroru. Łuszcząca się, szara skóra, pokrzywione palce, tylne odnóża wychudzone do kości. Próbowała się podnieść na dygoczących nogach, ale bezsilnie opadła. Sam przymierzam się do zakupu legwana, przejrzałem ostatnio kilka sklepów, ale nigdzie nie widziałem tak wyniszczonego zwierzęcia. W końcu – co to za zboczony pomysł – sprzedawać zwierzęta w hipermarkecie? Nie dziwota, że ludzie uczą się podchodzić do nich, jak do towaru. Przypomniały mi się czasy podstawówki, kiedy kilka kolegów kupowało raz na jakiś czas taniego chomika, by przetestować w parku, ile uderzeń cegłą wytrzyma.
Niedawno w Pradze znaleźli psa, który zdechł z wycieńczenia w zamkniętym samochodzie. Podobno owczarek niemiecki cierpiał przez dwa tygodnie – zdechł pod siedzeniem, zawalony zabawkami, prawdopodobnie starał się przegrzebać przez podłogę.
Na forum internetowym spotkałem się z reakcjami typu „No i co? Przecież to tylko zwierzę!” albo „Gdybyście się lepiej interesowali głodującymi dziećmi!”. A mnie znowu przypomniały się słowa Gandhiego : „Wielkość narodu i jego postęp moralny można określić na podstawie tego, jak traktuje on zwierzęta.”
Obojętność i okrucieństwo nie mają bowiem sztywnych granic. Uwielbiają się rozprzestrzeniać.