Francuskie trio zadebiutowało na scenie muzycznej cztery lata temu albumem „Genetic World”, który osiągnął niezły sukces komercyjny, budząc zarazem podziw krytyków muzycznych. Singiel „Breathe” (a aktualnie raczej jego remiksy) jest na przykład do dziś wykorzystywany jako podkład większości spotów reklamowych na kosmetyki firmy Garnier.
W tym roku ukazał się drugi krążek zespołu – płyta „Angel Milk”. Stanowi ona przejrzyste połączenie wielu rodzajów muzyki, któremu trudno przyszyć jakąkolwiek konkretną metkę. Wątki nu-jazzowe ściśle splatają się bowiem z aranżacjami smyczkowymi, czystymi jak kryształ motywami fortepianu oraz strukturami syntezatorowych dźwięków, blipów i syków – markowych znaków kapeli. Muzycy Telepopmusik zaprosili znowu do współpracy wokalistkę Angelę McKluskey (częstego gościa nocnych audycji radiowej Trójki), kobitę o bardzo charakterystycznym wokalu, przypominającym nieco Macy Gray (patrz pierwszy utwór płyty – „Don’t Look Back” czy „Love’s Almighty”). Na jednej płycie spotykają się więc wpływy muzyki soulowej z wpływami Massive Attack (utwory „Last Train To Wherever” i „Hollywood On My Toothpaste”) czy Björk („Stop Running Away”). Telepopmusik nie są jednak plagiatorami – każdy utwór jest naznaczony autorskim piętnem, osobistym rękopisem zespołu, który wszystkie wspomniane wyżej elementy stapia w jednym tyglu w rozmaitą masę spokojnej, chill-outowej muzyki.
Chodzi po prostu o nowoczesny pop najwyższej klasy, płytę inteligentną, oryginalną i bezbłędnie wypracowaną pod względem produkcji dźwiękowej. Płytę, która nie zrazi delikatnych słuchaczy szalonymi audioeksperymentami a z kolei nie zanudzi i nie zdegustuje wymagającego fana muzyki i poszukiwacza nowych trendów.
Ciekawe, kiedy zaczną się takie albumy pojawiać także w naszych szerokościach geograficznych?