I co teraz?

Coraz zabawniej w tej Ojczyźnie. Kiedy po napisaniu ostatniego tekstu na temat sytuacji politycznej w Polsce naprawdę mi się wydawało, że nie można już wymyślić żadnych nowych scenek tragikomicznych, po raz kolejny okazało się, że jak na felietonistę to raczej mizerną mam wyobraźnię. Najpierw była aferka związana z artykułem w pewnej niemieckiej gazecie, w którym autor w niezbyt wybredny sposób żartował z Prezydenta RP. I nic by w tym nie było dziwnego – wcześniej w tej serii nabijano się z Angeli Merkel czy prezydenta Busha, Lech Kaczyński był jednak pierwszym politykiem, który obraził się, zażądał przeprosin i pogroził konsekwencjami. W krótkim czasie sytuacja stała się ulubionym tematem żartów i satyrycznych artykułów w europejskiej prasie. Bo jak to – rząd niemiecki ma oficjalnie  przeprosić za artykuł wydrukowany w lewicowej gazetce o śmiesznie niskim nakładzie? Polska jurysdykcja ma ukarać winowajców – obywateli obcego kraju?

            To jednak nic w porównaniu z tym, co stało się wkrótce po tym wydarzeniu. Jarosław Kaczyński, szef PiS-u, rezolutnie odrzucał w czasie wyborów prezydenckich jakiekolwiek przypuszczenia, iż mógłby kiedyś starać się o ciepłe krzesełko premiera. A teraz – Lech usiadł w Belwederze, premier Marcinkiewicz nie wytrzymał presji i patrzmy, kto się wdrapuje na tapicerkę. Jak zauważył pewien bystry uczestnik jednej z dyskusji na portalu Onet.pl – “teraz okazało się, co w interpretacji Kaczyńskich znaczy określenie “polityka prorodzinna””.

            W Polsce zaznaczają się aktualnie dwie tendencje, dwa oczywiste typy reakcji w stanie zagrożenia. Po pierwsze – humor. Badacze folkloru cybernetycznego zacierają ręce z radości, wszędzie roi się od dowcipów, anegdot, wierszyków, fotomontażów i plików wideo. Drugim rodzajem reakcji jest próba ucieczki. Prasa donosi o całych grupach młodych ludzi świadomie emigrujących z kraju, chociaż większość z nich deklaruje, że zamierza wrócić po tym, jak wszystko wróci do normy. Irlandia i Szkocja już są polskie. W klubach w Dublinie występują z ogromnym powodzeniem polskie zespoły – młodzi na uchodźstwie chcą Kultu, Heya, Kalibra 44. Zagrożeni czują się też wykładowcy, bo kto wie, kiedy nowy minister edukacji podciągnie pod swe opiekuńcze skrzydła także szkolnictwo wyższe?

            Co się stanie, kiedy wyniosą się wszyscy? Smutno będzie w Polsce, w której ostaną się tylko bojówki Młodzieży Wszechpolskiej, tłumy pań w moherowych beretach oraz nieliczni biedacy w stanie śpiączki, niezdolni do przebycia Bałtyku wpław.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *