O ile w polskiej polityce można przewidywać, z której strony gruchnie najbliższa afera – bracia Czesi są bardziej wyważeni. Wali równo ze wszystkich stron.
Ex-premier wydaje potężne encyklopedie fotograficzne o samym sobie, prezydent na stare kolana staje się ekspertem od ekologii i architektury, premier pokazuje „fuck you” w parlamencie … tylko komuniści i neonaziści znaleźli platformę pojednania we wspólnej awersji do tarczy antyrakietowej.
Pozostają dwie partie spektrum politycznego – i o ile zielonym nie udało się na razie niczego „wymamlasić” (a nie wątpię, że prędzej czy później nadejdzie taki czas), to ostatnio sporo ciekawych historyjek działo się w obozie Monsieur Čunka. Tyle ich było nawet, że w końcu nie zdecydowałem się, o czym napisać. Może o tym, jak to sam herszt chciał Cygan wypędzać? A może o tym, jak poseł Karas chciał zakazać antykoncepcji oraz zmusić niedoszłych rodziców do odprawiania pogrzebów „efektów” skrobanek? A może o donkiszoterii imć Kasala, który postanowił, że ograniczy seks i przemoc w Internecie (ja w sumie też mogę sobie na przykład postanowić, że poprawię warunki klimatyczne w Afryce).
W końcu postanowiłem poświęcić kilka linijek jednej pani. Dama ta, która ku uciesze gościa z USA wykazała się zdolnościami wokalnymi i którą jeszcze do niedawna uważałem za jedną z bardziej elokwentnych osób w zakładzie specjalnym zwanym czeskim parlamentem – palnęła taką gafę, aż mi się butki rozsznurowały.
Otóż – jak nasza minister obrony sama wyznała – gdy parlament wybierał rodzaj samolotów dla czeskiej armii, nie przeczytała opisu technicznego poszczególnych ofert. Zagłosowała na grippeny, gdyż … „miały ładny kształt”. To trochę tak, jakby powiedzieć, że jest się chrześcijaninem, bo krzyż to fajne logo.
I masz chłopie placek. Nawet baby już u nas szaleją. Nie należy jednak popadać w depresję. Spójrzcie na Stany Zjednoczone i na to, co siedzi im od kilku lat w Białym Domu. A jakie mają perspektywy? Bardzo prawdopodobne, że po najbliższych wyborach w fotelu prezydenckim usiądzie po raz pierwszy kobieta. I to w dodatku oczytana i z poczuciem humoru. Czyli osoba, która raczej nie lata z dubeltówką po lasach albo z czołgami po pustyni.
Badania psychologiczne wykazują niezmiennie, że kobiety na stanowiskach dowodzących są bardziej ugodowe i zdolne do kompromisów. Całkowicie zgadzam się z takimi wynikami. Tak mi jednak przychodzi na myśl … skoro kobitki są takie otwarte i empatyczne, to może przydałoby się zrobić hormonalne testy płci w trzynieckiej radzie miejskiej?