Od 1989 roku, kiedy to na naszej szerokości geograficznej udało się obalić rządy czerwonej braci, pokutuje wśród ludu zabawne przekonanie, że duża część negatywnych zjawisk stanowi relikt starych czasów. Jednym z takich zjawisk jest wandalizm – chociaż jednak każdy dobrze sobie uświadamia, że psuje grasują w równej mierze tutaj, jak i w byłych krajach bloku zachodniego, mam czasami nieodparte wrażenie, że środkowoeuropejska demolka ma swój oryginalny klimat.
Jedną z jej typowych cech jest z trudem hamowana awersja do rzeczy nowoczesnych – po tym zresztą poznać tutejszą ludność na wycieczkach zagranicznych. Jedni patrzą z rozdziawionymi aparatami gębowymi na wnętrze ultranowoczesnych środków transportu – inni po kryjomu wyryją sobie tu i ówdzie swoje inicjały lub wulgaryzm w języku soczystym, ojczystym. Kiedy zdamy sobie sprawę z owej dziwacznej skłonności, posmak goryczki zepsuje nam każdą wiadomość odnośnie nowych projektów wdrażanych na naszych terenach.
Polska, droga Cieszyn-Bielsko. Z funduszy Unii Europejskiej budowana jest nie tylko szeroka szosa, ale też mosty, wały przeciwdźwiękowe, barierki bezpieczeństwa a przede wszystkim – chromowany płot po obu stronach. Ten ma zabronić zwierzynie, by udała się przedwcześnie na spotkanie ze Stwórcą z odciskiem opony wzdłuż kręgosłupa. Widząc całe to świetnie zaprojektowane (i wykonane) przedsięwzięcie każdego szofera duma rozpiera – Polak potrafi! Niestety Polak potrafi też rozkopać świeżo wstawione bramki i nakraść sobie trochę metalowej siatki.
Czechy, trasa Opawa-Czeski Cieszyn. Od kilku miesięcy na tym odcinku kursuje pociąg City Elephant, który pod względem komfortu i poziomu jazdy śmiało może rywalizować z ciuchciami niemieckimi lub angielskimi. Pojazd nowoczesny i bezpieczny – tyle, że gdyby na jego pokładzie wybuchł pożar, to pasażerowie niedobrowolnie zmienią się w stos barbecue, gdyż ktoś sukcesywnie kradnie małe gaśnice zawieszone na ścianach.
Czasami bardzo żałuję, że nie ma nad naszymi głowami starotestamentowego Boga, który od razu zsyłałby surowe kary na dobrodziejów, którzy mają na sumieniu te sprawki. Za gaśnicę czarna zaraza, za bramkę ślepota, za podpalenie rozkładu jazdy (też świetna zabawa ułatwiająca życie pozostałym podróżnym) cholera, syfilis i pląsawica Huntingtona.
Psuje mają szczęście, że Bóg ma świętą cierpliwość.
Jeszcze że cie znóm, bo bych se myśloł, że tyn kóniec pisze jaksi fanatyk a radoby katolik z Polski :D Ale mosz prowde, bo mnie też seróm Ci debilcy, kierzi niszczóm to, co nima jejich, bo je fajne mieć 10 gaśnic w swojim bycie! Pochopiym (choć nie usprawiedliwóm), jak gdosi kradnie z potrzeby, bo mo głód albo cosi takigo, ale nejgorsi sóm ci, kierzi to robióm “ze srandy”. Trzeba ich wysłać do obozu treningowego Mechaniczna Pomarańcza – to by asi pumógło ;)
Hej, hej :)
Odpowiadając na Twoje pytanie, stwierdzam, że Red żyje i ma się całkiem dobrze :) Powiedziałabym, że wręcz kwitnąco :)))
Wiesz, ten amor… ;) (ale spryciarz sprawił, że nie chodzi o chłopaka, o którym wspominałam ostatnio na blogu…)
Przepraszam, że tak rzadko się odzywam. Sama nie wiem z czego to wynika. Chyba z lenistwa, pomimo, że przybywam tutaj do Ciebie w miarę regularnie i zawsze czytam co nowego napisałeś!
Pozdrawiam cieplutko!!! Paaa :)