Czasy się zmieniają – pojawiają się nowe możliwości i każdy może znaleźć swój sposób na życie. Powstają nowe, dziwaczne zawody. Czytałem niedawno o facecie ze Stanów, który dorobił się fortuny na zbieraniu piłeczek do golfa – zaczynał od tego, że jeździł na pola golfowe z wyposażeniem płetwonurka i wyławiał z jeziorek utopione piłki, które czyścił i sprzedawał początkującym za pół ceny. Dzisiaj jest właścicielem dużej spółki, ma do dyspozycji kilkudziesięciu pracowników i kilka służbowych ciężarówek. Ameryka – powiecie. Może więc zainteresuje was, że w Czechach z kolei można zamówić usługi „męża na godziny”.
Nie chodzi bynajmniej o nic zdrożnego – pan reklamuje się na swoich stronach internetowych jako złota rączka i pracuś dla białogłów, które nie mają partnera, albo których połówka ma dwie lewe ręce. Pisze też, że w odróżnieniu od zwykłych małżonków będzie z nimi komunikował, a w dodatku obuje kapcie. Naprawi półkę, skróci żywopłot, obetnie gałęzie, wymieni żarówki. Nie wspomina o wyrzucaniu pająków, ale podejrzewam, że to też w cenie. Ciekawe jednak, czy liczy się też z tym, że jego usługi zamówić może jakaś Ksantypa? Ta najpierw wyśle go na piwo i każe mu wrócić o trzy godziny później, aby mogła go złajać, ewentualnie pobić jakimś elementem wyposażenia domowego.
Myślę też, że warto by poszerzyć gamę usług i zaangażować resztę rodziny – dla niewyżytych babć i dziadków skombinować wnuki do wynajęcia. Watahę szkrabów, które porysują kredkami tapetę i ugryzą psa w ogon, aby dziadkowie mogli z pobłażliwym uśmiechem pogłaskać je po główce i zaproponować kawałek ciasteczka. Dla pracoholików – szefa, który będzie im towarzyszył podczas urlopu i upominał się o terminy. Dla tych, co mieszkają na wsi – leniwego siostrzeńca z miasta. Dla miastowych z kolei – profesjonalnego wujka ze wsi, który przyjdzie do mieszkania z kurą pod pachą i będzie mył nogi w zlewie kuchennym.
Czuję, że tu jest nisza na rynku. Wkręcam się w interes. Dla chętnych – mamy kota, który pochłania dwie puszki żarcia dziennie, ogryza rośliny domowe a przytula się tylko, gdy chce znowu jeść. Wypożyczymy – TANIO!
Dobre, dobre, dobre :) Żech se śmioł, jak żech taki inzerat na pojczani Kutila Tima widzioł w Krakowie, ale jak by tak pomyśleć, tak to nima zaś tak szpatny napad. Każdy sprzeduje to co umiy (ten dělá to a ten zas tohle) a tak samo to je z tej drugi stróny, tzn. rzeczy i usługi potrzebne idóm na na odbyt (termin z ekonomii, ni z anatomii). Potrzebujecie gdo zdatnego gugliste? Buzz je do usług ;)
Guglista? :DDD Oglaszom konkurs na eszcze inszom nazwe tej profesji – jo proponujym “guglicz”.