Bez skrupułów można nazwać ją największą damą kina XX wieku. Urodziła się bowiem tuż na jego początku (22 sierpnia 1902), jej twórczość raz na zawsze zmieniła oblicze filmów dokumentalnych, podnosząc je z obszaru zwykłego reportażu do rangi sztuki. Zmarła cztery lata temu w wieku 101 lat, pozostawiając po sobie ekscytującą i kontrowersyjną spuściznę – od propagandy nazistowskiej do filmów o życiu na dnie mórz. Ale po kolei …
Młoda Leni pasjonowała się na początku tańcem, jednak kontuzja zmusiła ją do poszukiwań nowej sfery zainteresowań. Dziewczyna odnalazła się w filmie – zafascynowana możliwościami tego medium, zagrała najpierw w kilku niezbyt wyszukanych filmach fabularnych o tematyce górskiej, w końcu udało jej się usiąść po raz pierwszy na krześle reżysera – w 1932 roku zrealizowała swój pierwszy film Das Blaue Licht. Jej uwaga jednak zaczęła się powoli skupiać na twórczości dokumentalnej – jeszcze w tym samym roku zaproponowała Hitlerowi swój talent reżyserski. Wódz, świadomy roli propagandowej filmu, chętnie się zgodził.
Chociaż sama wielokrotnie twierdziła, że jej dzieła z okresu przedwojennego miały charakter wyłącznie dokumentalny, do dzisiaj uważane są za najlepsze filmy propagandowe ubiegłego wieku. Dla NSDAP zrealizowała najpierw krótki film Der Sieg Des Glaubens a później Triumf Woli, rejestrujący zjazd partyjny w Norymberdze w 1934 roku (pod nazwą Triumph des Willens można obejrzeć go w całości na serwerze youtube.com). Artyzm filmowy połączył się tutaj z koncepcjami Alberta Speera, naczelnego architekta III Rzeszy, dając w wyniku monumentalne arcydzieło. Hitler był pod wrażeniem i dla przyszłych projektów Riefenstahl dysponowała praktycznie nieograniczonymi zasobami finansowymi. A okazja do ich wykorzystania nadarzyła się już wkrótce.
W 1936 roku olimpiada miała się odbyć w Monachium. Riefenstahl zakwalifikowała się do niemieckiej reprezentacji narciarskiej, jednak zrezygnowała z nominacji na rzecz filmu – stworzyła dwuczęściową kronikę dokumentalną o nazwie Olympia, w której definitywnie przełamała granicę między dokumentem a sztuką najwyższej próby. Obie części – Święto narodów i Święto piękna – zapierają do dziś dech w piersiach i w porównaniu z nimi bledną dzisiejsze relacje sportowe. Riefenstahl korzystała z pomocy olbrzymiej ekipy techników i operatorów kamery, zużyła 400 kilometrów filmu i specjalnie na potrzeby filmu obmyśliła i zastosowała całą masę nowatorskich technik filmowych. Do historii kina przeszły zwłaszcza finałowe sceny skoków do wody, które dzięki zwolnionym albo puszczonym od tyłu ujęciom oraz wykorzystaniu ruchomych kamer stopniowo zmieniają się w lot (patrz – Youtube.com – filmik Olympia Diving Sequence).
Film zdobył ogólnoświatowe uznanie, był też świadectwem powoli słabnącego przekonania do idei NSDAP. Riefenstahl nie wahała się na przykład ukazać grymas Hitlera w chwili, gdy do mety dobiegł jako pierwszy czarnoskóry Amerykanin Jesse Owens.
W następnym roku wybuchła II Wojna Światowa. Riefenstahl szybko straciła resztki iluzji, gdy podczas podróży z kamerą po Polsce stała się świadkiem egzekucji 30 osób. Nie skończyła już żadnego filmu na zamówienie Hitlera, ten jednak dalej finansował jej studio filmowe. Gdy wojna się skończyła, Riefenstahl trafiła do francuskiego więzienia, gdzie spędziła 4 lata. Okres największej kontrowersji i – paradoksalnie – największych powodzeń minął bezpowrotnie.
Po wojnie praktycznie niemożliwe stało się dla niej załatwienie funduszy na nowe filmy, wszystkie próby produkcji spełzły na niczym, Riefenstahl większość czasu i tak spędzała na odparowywaniu zarzutów, które zasypywały ją ze wszystkich stron. W końcu zdecydowała się na radykalne posunięcie i wymieniła kamerę za aparat fotograficzny. W latach siedemdziesiątych zainteresowała się sudańskim plemieniem Nuba, któremu poświęciła dwa albumy fotograficzne. W zdjęciach krytycy sztuki odkryli ślady fascynacji pięknem i gracją ludzkiego ciała, która znajdowała tak mocne odbicie przede wszystkim w Olimpii. Przed jej obiektywem ochoczo stawało wiele gwiazd zachodniej kultury – bardzo znana jest jej seria zdjęć Micka Jaggera z żoną.
Pod koniec lat 70tych Riefenstahl skłamała o swoim wieku, by uzyskać kartę płetwonurka – zaczęła rejestrować życie raf koralowych. W 2000 roku cudem przeżyła katastrofę helikoptera w Sudanie, jednak szybko wróciła do zdrowia (proszę policzyć, ile latek było wtedy tej żwawej babci) i zdążyła jeszcze nakręcić film Podwodne impresje. Leni Riefenstahl zmarła całkowicie nieoczekiwanie w 2003 roku podczas snu.