Herbie Hancock “River: The Joni Letters” (2007)

Herbie Hancock należy – obok takich muzyków, jak Chick Corea czy zmarły niedawno Joe Zawinul – do najbardziej płodnych i wszechstronnych pianistów w historii jazzu. Jego 45letnia dyskografia jest w rzeczy samej niesamowita – Wikipedia podaje 50 (!) płyt solowych plus kilkadziesiąt projektów innych artystów, którzy zaprosili Hancocka do współpracy (m.in. 13 płyt Milesa Davisa). Herbie Hancock był w trakcie swej kariery koordynatorem kilku rewolucji muzycznych, co mogą powiedzieć o sobie tylko nieliczni. Jako jeden z pierwszych podniósł sztandar jazzrocka, był pionierem użycia syntezatorów, jego singiel Rockit! przedstawił światu technikę scratchowania i wywarł niesamowity wpływ na rozwój hiphopu, w roku 2001 nagrał progresywny album Future 2 Future, zapraszając do współpracy młodych DJów i nobilitując w ten sposób muzykę elektroniczną w oczach (a raczej uszach) wielu konserwatywnych wielbicieli jazzu.

Jednym z jego ulubionych sposobów przełamywania utartych schematów było już od dawna nagrywanie alternatywnych, jazzowych wersji popularnych przebojów popowych i rockowych. W 12 lat po ukazaniu się świetnej płyty The New Standards , która zawierała 10 takich mutacji (piosnki The Beatles, Stevie Wondera a nawet Kurta Cobaina) światło świata ujrzał nowy projekt – płyta zawierająca wariacje utworów słynnej kanadyjskiej piosenkarki, długoletniej przyjaciółki Hancocka – Joni Mitchell.

W nagraniach wzięła udział wąska grupka muzyków, ale za to cóż to za nazwiska! Vinnie Colaiuta za perkusją, Wayne Shorter – saksofon, Dave Holland – kontrabas, Lionel Loueke – gitara. Tym razem obeszło się bez progresywnych eksperymentów dźwiękowych a purytańskie, tradycjonalistyczne aranżacje urzekają kryształową prostotą, która w pełni pozwala wybrzmieć instrumentalnym wyczynom, pozostawiając dużą przestrzeń dla wokalu. I tu zaczyna się zabawa. Na płycie zabrzmi bowiem głos nie tylko samej Joni Mitchell, ale też Norah Johnes (pierwszy utwór Court And Spark), Leonarda Cohena (recytatyw w końcowym Jungle Line) czy niesamowitej Tiny Turner (Edith And The Kingpin), która po długim czasie pokazała, że potrafi być wyśmienitą wokalistką jazzową.

Herbie Hancock po raz kolejny bez najmniejszej zadyszki przeskoczył najwyżej ustawioną poprzeczkę – obowiązkowy nabytek do kolekcji każdego miłośnika czarnych i białych klawiszy.  

Spróbuj, jeżeli smakuje Ci : eeeh … jazz :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *