Maleje we mnie duszyczka za każdym razem, gdy ktoś ze znajomych oznajmia mi, że za kilka tygodni (albo miesięcy) stanie się ojcem (albo matką) syna (albo córki). Nie to, broń Boże, że bym nie lubił dzieci – zjem wszystko, co dobrze przyrządzone – fascynuje mnie raczej radosna twórczość ludu, który nadaje czasem dzieciakom kosmiczne prawie imiona.
Moi znajomi na szczęście na razie unikają tej epidemii, sam zaś mam zaledwie malutką zadrę z dzieciństwa – imię Dariusz brzmiało być może dumnie i szlachetnie w surowej scenerii perskich piasków, jednak w przedszkolu miano tego pokroju jest zawsze wystarczającym powodem, by oberwać w łeb plastykowym traktorkiem. Podobnie i nazwisko było i jest nie do odczytania zarówno dla Czechów (Jedziok), jak i dla Polaków z głębi kraju (Jędzok). Stopniowo jednak doszedłem do wniosku, że może nie jest aż tak źle. W końcu – mogli mnie sprowadzić na ten łzawy padół miłośnicy tradycyjnych imion, którzy nazwaliby mnie Ziemcisławem albo Dezyderiuszem. Najzabawniejsze kombinacje powstają jednak dzięki połączeniu pomysłowości (lub czystego okrucieństwa) rodziców z ładunkiem wybuchowym ukrytym w nazwisku.
I oto w Internecie pojawiła się niedawno lista najbardziej absurdalnych polskich nazwisk. Jest więc Potęga Wiesława, Zachciała Elżbieta Józefa, czy też malowniczy Erazm Babol i Frydolin Drynda. Polecam serdecznie lekturę całej listy, której niestety nie możemy tutaj zamieścić ze względu na najbardziej pikantne przypadki.
Daleko nam jednak do mieszkańców Italii – dziennik „Il Giornale” wyszperał obywateli, którzy są prawdziwymi ofiarami barwnego języka włoskiego. Przykłady? Vera Vacca (Prawdziwa Krowa), Rosa Culetto (Różowa Pupa), Domenica Recupero (Niedzielna Dogrywka), Gustavo La Pasta (Skosztowałem Makaronu), a nawet ocierający się już o surrealizm Narciso Culetto Flocco (Narcyz Pupa z Kłaków). Dodatkowo okazało się, że paskudne złośliwce wyrastają nie tylko u nas, ale także w Italii. Otóż pewna para dowcipnych rodziców – państwo Voltaggio (napięcie) – nadali synowi imię Massimo (najwyższe).
Myślę, że w porównaniu z gehenną, jaką przeżyje w szkole mały Massimo, Niepodarek Jędzok nie ma na co narzekać.