Trzeci weekend czerwca był dla Jedzoków niezwykle bogaty w wrażenia – akcja ratunkowa kota, którego inny futrzak ugryzł w genitalia, stresujący proces ściągania nowej gitary ze Stanów, w końcu pakowanie manatków na podróż do Lizbony, gdzie (o ile skrzydło mu się nie urwało) Jedzok siedzi właśnie teraz. Punktem kulminacyjnym był jednak wypadek drogowy, który wydarzył się dosłownie pod oknem domu, w którym przebiegały czułe powitania z gitarą. Kraksa stworzyła okazję nie tylko do sprawdzenia zdolności ratowniczych, ale też do wnikliwej obserwacji zachowań społeczeństwa.
Miejsce wypadku wyglądało nieciekawie – samochód ściął drzewko i wylądował na boku, w środku zaklinowała się kobieta, w szkle leżał fotelik dziecięcy (tego dnia na szczęście pusty, jak się okazało). Oczywiście na miejscu szybko pojawili się panowie z pobliskiej knajpy, ich pomoc w akcji ratunkowej ograniczyła się jednak do emitowania znieczulających oparów alkoholowych i komentarzy „No tak, baba za kierownicą.” Kobita była skupiona na utrzymaniu świadomości, więc nie była w stanie się oburzyć nawet w chwili, gdy zmaterializowała się osiedlowa hiena cmentarna, prototyp wścibskiej sąsiadki, wracającej z mężem z zakupów. Jak na prawdziwego padlinożercę przystało, szakal z trwałą nie widział samego wypadku, przyciągnęło go dopiero zamieszanie i potencjalna możliwość znalezienia rannej, osłabionej ofiary. Przyłazi takie coś i gada „Oj, to pani musiała co najmniej setką jechać. To by się tak nie rozwaliło, gdyby się jechało wolno. Ej, Karol, chodź popatrzeć!” Kobita dzielnie wytrzymywała wszystkie inwektywy przez około trzy minuty, do czasu, gdy w końcu udało jej się dodzwonić do rodziny. Następnie z grzeczności zemdlała, w chwilę po przybyciu strażaków. Fotograf policyjny nie musiał się tyle męczyć z dokumentacją, z wykonanych wcześniej zdjęć z telefonów komórkowych można było zrobić trójwymiarowy film krótkometrażowy.
Z badań antropologicznych wynika, że empatia i pomaganie innym jednostkom mogły być czynnikami, które definitywnie przeważyły szale ewolucji na korzyść gatunku Homo sapiens. Ciekawe kiedy i dzięki jakim zdolnościom pokonał go później Homo voyeur.