Ktoś niedawno zauważył, że zaczyna się chyba jakaś nagonka. Najpierw tajemnicza śmierć Jacksona, potem Polański ląduje w kiciu … były dyrygent Słowików musi teraz być w rozsypce! Ja jednak chciałem o Polańskim – w zaistniałej sytuacji doszło bowiem do przezabawnych roszad i koziołków ideologicznych na łamach wszystkich najważniejszych dzienników i magazynów.
Oto prasa liberalna, dostrzegająca pod każdą sutanną ukrytego ministranta, rzuca się tłumnie na odsiecz reżyserowi, który lubi dzieci jeszcze bardziej niż Miś Uszatek. Z kolei dzienniki konserwatywne palą wszystkie peany na twórczość Rodaka, który w ciągu ułamka sekundy staje się starym zwyrodnialcem i pederastą zasługującym najwyżej na pewną delikatną operację przeprowadzaną w Chinach przy pomocy dwóch cegieł. To przejście było jeszcze zabawniejsze w przypadku brukowców, które przedstawiły czytelnikom szokujące wyznania zdeprawowanej dziewczynki – które oczywiście były powszechnie dostępne już od trzydziestu lat, a więc także w czasach, kiedy na pierwszych stronach gazet ukazywały się zdjęcia z premiery Pianisty.
Sprawa jest tak cudownie zagmatwana, że już po chwili próbnej argumentacji głowa pęka jak szybkowar. Polański zdemoralizował – ale jak tu mówić o demoralizacji, skoro poszkodowana już wcześniej wyszła poza etap oglądania obrazków w Wisłockiej w sfery radosnej praktyki? Dziewczynka chce znieść zarzuty – „dziewczynka” dobija już do pięćdziesiątki, więc co w tym dziwnego, że chce mieć spokój po 30 latach nagonki medialnej i wytykania palcem?
Polański ma chyba teraz jedyne wyjście – powinien skorzystać ze sprawdzonego sposobu i … umrzeć, najlepiej w niewyjaśnionych okolicznościach. Taki system zapewnia szybki powrót do łask i rzucenie w niepamięć wszystkich grzechów i grzeszków. Kto dzisiaj pamięta, że Lewis Caroll był pedofilem, Herman Melville biseksualistą a Napoleon lubił nie umyte kobiety? Za kilkadziesiąt lat pomnik zostaje wyglancowany na wysoki połysk i nikt nie pamięta mniejszych lub większych grzeszków. Nikt nie zauważy małej dziewczynki skulonej za fortepianem.