Felieton 153 – Kochać ze zniżką

Tak, bystry czytelniku, felieton będzie o Walentynkach. Uwielbiam ten dzień przede wszystkim dlatego, że w poświątecznym sezonie ogórkowym serwuje nam smaczny zlepek tematów medialnych typowych dla pozostałych świąt i stanowi nieodpartą pokusę do pustego moralizowania.

W tym jednym dniu mamy cudowną powtórkę z rozrywki – odrobina Halloween, odrobina Świąt Bożego Narodzenia, odrobina Nocy Świętojańskiej. Wytrawny pochłaniacz artykułów, felietonów i komentarzy może z niezachwianą pewnością spodziewać się standardowego zestawu tekstów pisanych w połowie przez natchnionych czytelników, a w połowie przez dziennikarzy przygniecionych nakazem „napisz coś na Walentynki”.

W związku z powyższym prędzej czy później na pewno pojawi się miażdżąca krytyka komercjalizacji symboli wiary i zapowiedź siedmiu plag egipskich z ust jakiegoś osobnika, którego zaczyna uwierać aureola. Jak co roku natchniony fan folkloru zacznie snuć wynurzenia na temat próżni semantycznej nowego święta stanowiącego zagrożenie dla integralności rodzimej kultury. W czasopismach dla kobiet pojawią się przesłodzone eseje przyprawiające o ból zębów – w tym wypadku na szczęście nie są torturowani redaktorzy, ponieważ teksty te układane są automatycznie przez komputer, kombinujący losowo standardowy zestaw szablonów z cytatami Paulo Coelho. W ramach zachowania równowagi w kosmosie okładki czasopism dla mężczyzn okraszą czerwone nagłówki „Walentynkowy SEX!”.

Niezbędnych posmaczków dodają w końcu okolicznościowe kampanie reklamowe wszelkich możliwych produktów i usług. Już dwa tygodnie temu ucieszyła mnie reklama na walentynkowe zniżki oprogramowania antywirusowego, w międzyczasie pojawiły się promocje na kursy prawa jazdy, przedłużanie rzęs, siłownie, a nawet porcelanowe sedesy (!).

W zeszłym roku najzabawniejszym podsumowaniem całego tego szaleństwa były zakupy w miejscowym supermarkecie. Przeżyłem zmasowany atak reklam, słodyczy i czerwonych serduszek i dotarłem w końcu do kasy. Przede mną stał chłopak z koszykiem w prawicy, z którego wyciągnął kolejn
o – precyzyjnie zachowując chronologię wydarzeń – gumę do żucia, bombonierkę, wino marki wino i paczkę prezerwatyw.

Spieszmy się kochać ludzi, promocja tylko do dwudziestego.

3 Comments

  • nie podzielam popularnej opinii, ze walentynki sa juz swietem bez znaczenia – trzeba tylko owo znaczenie na nowo odnalezc. dla mnie symbolem walentynek staly sie promocje linii lotniczych – zaprawde powiadam wam: znaczacy sens :)

  • “Spieszmy się kochać ludzi, promocja tylko do dwudziestego.”
    Bomba! :D (choć ojciec Twardowski się pewnie w grobie obraca:)

    …a Coelho jednak nie zasłużył na taką zniewagę ;)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *