Kozubnik – hotel duchów

Zaczęło się od dyskusji o Prypeci, opuszczonym mieście w pobliżu Czarnobylu. Kiedy znajoma przesłała mi kilka informacji o tym, że podobne miejsce-widmo jest oddalone zaledwie o godzinę jazdy z Cieszyna, nie rozmyślałem zbyt długo. Już za parę dni nasza kilkuosobowa ekipa ruszyła w stronę Bielska, by zobaczyć na własne oczy szkielet kompleksu hotelowego, w którym jeszcze przed dwudziestu laty spędzali swe wczasy komunistyczni dygnitarze.

 

 

Kozubnik to formalnie część wsi Porąbka, położonej w Beskidzie Małym między Żywcem a Kętami. Przyjeżdżając od strony Bielska objechaliśmy najstarszą polską zaporę wodną, zbudowaną na przełomie lat 20tych i 30tych według projektu samego Gabriela Narutowicza, pierwszego prezydenta Polski. Następnie coraz węższa droga wbiła się między wzgórza, by w końcu zaprowadzić nas aż pod sam kompleks budynków wczasowych.

 

 

„Zespół Domów Wypoczynkowo-Szkoleniowych HPR Porąbka Kozubnik” – jak brzmi pełna nazwa obiektu – zaczął powstawać w 1968 roku i przez blisko trzydzieści lat służył jako miejsce wypoczynku przede wszystkim dla działaczy partyjnych oraz gości z zagranicy. Zdjęcia z czasów jego dawnej świetności do dzisiaj zapierają dech w piersiach – przestronne korytarze, palmy sięgające wysokich sufitów obłożonych kasetonami, setki pomieszczeń mieszkalnych i rekreacyjnych. Małe, samowystarczalne miasto pełne luksusu.

 

 

Co było, minęło …

 

Kompleks obejmujący w sumie ok. 12 budynków z pewnością nie był zwykłą bazą noclegową – posiadał własny gabinet lekarski, przestronną kafeterię i kilka barów, system basenów, boisk, a nawet kortów tenisowych, własny wyciąg narciarski, salę kinową i telewizyjną oraz amfiteatr. Był wyposażony we własne ujęcie wody, oczyszczalnię ścieków oraz awaryjny agregat zasilany przez dwa silniki czołgowe o mocy 400 kW. Drogę prowadzącą pod miasteczko wczasowe okalała kiedyś sygnalizacja świetlna.

 

Jeżeli kiedykolwiek pomyślicie o zwiedzeniu tego wyjątkowego miejsca, gorąco polecam obejrzeć stare zdjęcia Kozubnika – kontrast między nimi a tym, co zastaniecie na miejscu, jest piorunujący.

 

 

Większość z dwunastu budynków nosi nazwy roślin, jest więc „Sosna”, „Szarotka”, „Krokus”, „Pierwiosnek” … Zaczęliśmy zwiedzanie – a raczej przeszpiegi – od hotelu o nazwie „Daglezja”. Chociaż niższe piętra zostały już doszczętnie zrabowane przez szabrowników i zniszczone przez graczy paintballa, na wyższych piętrach można znaleźć pokoje prawie w całości pokryte oryginalnymi tapetami, na najwyższych piętrach ostały się nawet resztki tapczanów i kozetek, ściany pokrywa mozaika ułożona z drobnych kamyczków.

 

 

Niestety, w obiektach odbywają się prawdopodobnie różne spotkania młodzieży i bezdomnych, ponieważ wszędzie wala się mieszanka zerwanych tapet i kasetonów, rozbitych drzwi, a przede wszystkim butelek, kartonów i starych ubrań. Cały kompleks Kozubnika pysznił się kiedyś licznymi konstrukcjami z metalu i szkła, dzisiaj ostały się z nich tylko szkielety, wszystkie podłogi pokrywa chrupiąca warstwa szklanej masy.

 

Martwe fontanny

 

Nad „Daglezją” wznosi się kawiarnia, która do dzisiaj urzeka przestronną, wysoką salą, w której kiedyś prawdopodobnie odbywały się dancingi. Po promenadzie, przez mostek nad strumykiem można przejść do obiektu, w którym znajdowała się sala teatralna lub kinowa. Sam strumyk przypomina już dzisiaj zwykły betonowy kanał, ale kiedyś otaczały go starannie pielęgnowane trawniki, a z jego nurtu tryskały wysokie snopy wody. Zarówno kawiarnia, jak i sala teatralna są zwieńczone obszernymi tarasami widokowymi.

 

 

Strumyk zaprowadził nas wyżej, do rozległego kompleksu basenów. Pomimo upalnego dnia na najniższym piętrze panowały głębokie ciemności i przejmujący chłód. Niestety nie zabraliśmy z sobą latarki, więc nie mogliśmy się wgłębić dalej, udało mi się jednak dotrzeć do małego wodospadu, który strumyk dosłownie wygryzł w grubych murach. Na wyższym piętrze znajduje się duży basen pływacki oraz mniejszy, ale imponująco głęboki basen do skoków.

 

 

Po opuszczeniu basenów doszliśmy wzdłuż strumyczka aż do hotelu „Kiczora”, najwyższego budynku całego kompleksu. Właśnie w jego przeszklonym atrium z szerokimi, marmurowymi schodami rosły kiedyś palmy. Trzeba odrobinę wysilić swoją wyobraźnię, aby zobaczyć ślady luksusu, za którymi przyjeżdżał tutaj kiedyś regularnie syn Leonida Breżniewa.

 

 

Schodząc w dół minęliśmy amfiteatr i doszliśmy aż do budynków administracji i gabinetów lekarskich. W środku znaleźliśmy nie tylko gablotki medyczne i półki, ale też pomieszczenie usłane dokumentami i rozsypanymi kartotekami, w niektórych pokojach natrafiliśmy na stare zabawki.

 

Nowy właściciel

 

W trakcie tej niecodziennej wycieczki okazało się, że Kozubnik staje się nie lada atrakcją. Na każdym budynku znajduje się tabliczka ostrzegająca przed niebezpieczeństwem obrażeń, jednak to zdaje się jedynie podsycać lekką adrenalinę i przyciągać kolejnych turystów.

 

 

Podobno jakiś czas temu pojawił się w Porąbce biznesmen, który ma w planie odnowienie całego ośrodka lub większej jego części. Na razie raczej trudno w to uwierzyć, Kozubnik niszczeje w oczach, z każdym rokiem coraz większą jego część zawłaszcza sobie pierwotny właściciel – natura. Sadzi drzewka na kiedyś tak ożywionych tarasach, rozrywa ściany siłą wody i wiatru, pokrywa wszystko warstwą mchu i mułu, wypędza jaszczurki na rozgrzany beton.

 

 

Jeżeli więc macie za daleko do Czarnobyla, to polecam wycieczkę do Porąbki. Tam możecie się naocznie przekonać, jak szybko zniknie ślad po wszystkich naszych dokonaniach.

 

Kompletna galeria : LINK

INFOBOX

 

Pełna nazwa : Zespół Domów Wypoczynkowo-Szkoleniowych HPR Porąbka Kozubnik

Pierwszy właściciel : Hutnicze Przedsiębiorstwo Remontowe

Rozpoczęcie budowy : 1968

Czas działania : 1970 – 1994

Powierzchnia kurortu : 7,5 hektara

Roczna liczba odwiedzających (1987) : 31.387

Zachęcam do obejrzenia filmiku „kozubnik hpr lata świetności“ , który porównuje stan pomieszczeń i terenów otaczających hotel kiedyś i dzisiaj.

 

Zdjęcia : Darek Jedzok

Zdjęcia archiwalne : Towarzystwo Przyjaciół Porąbki

 

7 Comments