Felieton 194 – Gdybym ja miała

Już kilka razy porównywałem Zaolzie do Mowgliego. Dopiero niedawno oświeciło mnie, że tuż przed moim nosem człapie o wiele bardziej trafna, gorzka metafora.

 

Wiem, że pewnie zostanę oskarżony o malkontenctwo, ale zapewniam, że boli mnie to tak samo, jak pewnie za chwilę zaboli niektórych z was. Ten obraz chodzi za mną jak duch, muszę w końcu dokonać egzorcyzmu.

 

Ale do rzeczy … W Cieszynie mieszka dzika gęś gęgawa. Samotnie, bez stada. Pierwszy raz usłyszałem o niej od miłośników ptactwa mieszkających nad Olzą, państwa – nomen omen – Sikorów. Podobno ptak pojawia się regularnie od kilku lat, często mrozi tu kuper przez całą zimę.

 

Jako że świeżo mam w pamięci kilka książek etologów, którzy szczegółowo badali życie społeczne gęsi, od razu zapaliło mi się we łbie kilka żarówek. Życie towarzyskie tych ptaków jest fascynująco podobne do ludzkiego – tworzą związki partnerskie na całe życie, mają żałobę po zmarłych, budują w grupie hierarchie i zależności tak skomplikowane, że „Ojciec Chrzestny” może się schować.

 

Cieszyńska gęś zakochała się w łabędziu. Etolodzy nazywają to imprintingiem – w trakcie kilku minut po wykluciu gęsięta przyjmują pierwszy napotkany obiekt za matkę i wyobrażenie o przyszłym partnerze. Gęś znad Olzy w nieodwracalny sposób przywiązała się do łabędzi, skazując się na dożywotnie wygnanie.

 

Na wiosnę odbywa bezskuteczne gody i obserwuje, jak jej wybraniec wychowuje młode z inną partnerką, łabędzicą. Podczas przechadzek w Parku Sikory można czasem usłyszeć gęganie, które zawsze pozostaje bez odzewu. Wieczorami gęś siedzi na kamieniu przy polskim brzegu, na jesień nie odlatuje – bo z kim? Bo po co? Nigdy nie założy pary, nigdy nie znajdzie miejsca w stadzie. Nigdy nie wróci do swoich, bo nie potrafi i tak naprawdę … nie chce.

 

Chyba rozumiecie już dramatyzm tej postaci i moje oczywiste skojarzenia z sytuacją polskiej społeczności pozostawionej po drugiej stronie Olzy.

 

Kiedy przyszłym razem jakaś zaolziańska organizacja będzie szukała nowego logo, to nie trzeba szukać zbyt daleko. To nieszczęśliwe stworzenie, rozerwane między dwoma światami i nie przystające ani do jednego z nich, jest chyba wystarczająco wymownym symbolem naszej małej, pięknej, wzruszającej tragedii.

 

Gę.