„Uniwersytet dla zagranicznych studentów musiał wydać instrukcję korzystania z ubikacji”. Artykuł o takiej nazwie zaczął krążyć niedawno po sieci uzupełniony o komentarze typu „Wysłać ich do domu, skoro nie potrafią się normalnie w***”. Cudaki osmalone, co nie?
Czytelnicy wyśmiewali poszczególne punkty instrukcji – „nie kucać z nogami na desce”, „wrzucać zużyty papier do klozetu” … A moja głowa z każdą minutą pęczniała od przykładów na to, jak każdy z nas może wyjść na buraka w trakcie zagranicznego wyjazdu.
Nie wiem, skąd bierze się w nas przekonanie o tym, że nie tylko nasze priorytety i wierzenia, ale nawet sposób jedzenia lub wychodzenia w krzaczki jest jedyną kulturalną opcją. Człowiek Zachodu bezradnie drapie się w głowę, gdy ma skorzystać z tureckiej, kucanej toalety albo wyrzucić papier toaletowy do kosza, aby nie zapchać wąskich rurek w śródziemnomorskich hotelach.
Tak, jakby nasze WC było odwiecznym wynalazkiem. W „Gronach gniewu” Steinbeck opisuje scenę, w której dzieci farmerów z Oklahomy pierwszy raz spotykają się z klozetem – pociągają za sznurek i z przerażeniem czmychają, wystraszone przez dźwięk spłukiwania. To nie średniowieczna ciemnota, ale lata 30. XX wieku.
Niedawno myłem ręce w łazience dworca w marokańskim Fezie. Pod ścianą stało ozdobne korytko z rzędem kurków do nalewania wody. W pewnym momencie do pomieszczenia wparował amerykański turysta i stanął pod ścianą z zamiarem potraktowania korytka jako pisuaru. Krzyknąłem na niego, mężczyzna uświadomił sobie swój błąd i zniknął w kabinie. Za kilka sekund weszło trzech muzułmanów i podeszło do korytka, by obmyć w nim stopy przed wejściem do sali modlitw, umieszczonej tuż obok.
Polski globtroter Tomek Michniewicz opisywał z kolei zderzenie zwyczajów kulinarnych. Podczas podróży przez Azję Południowo-Wschodnią został zaproszony na kolację – po godzinie obżarstwa konał z przejedzenia, ale wymiatał grzecznie każdy kolejny przyniesiony talerz. Tak, jak uczyli go w domu. I pewnie by pękł, gdyby w końcu nie przypomniał sobie, że sygnałem do zakończenia uczty jest pozostawienie resztek dania na talerzu. Zanim to nastąpi, pusty talerz sygnalizuje, że gość jest nadal głodny i trzeba przynieść więcej.
Słyszałem historyjki o biznesmenach, którzy stracili wielomilionowe kontrakty, ponieważ w trakcie rozmowy handlowej z Arabem przełożyli nogę przez nogę i pokazali rozmówcy podeszwę buta, obrażając go śmiertelnie. Niektórzy z was być może pamiętają wpadkę prezydenta Busha w Indiach, kiedy to pomachał do zgromadzonych lewą ręką – ta jest w wielu krajach używana wyłącznie do podcierania „dolnych pleców”, a więc łatwo sobie wyobrazić, co taki gest oznaczał dla miejscowych.
Warto pamiętać o podobnych sytuacjach, zanim zaczniemy wyśmiewać nieporadnych dziwaków z zagranicy. Minęło już ponad 500 lat od rozpoczęcia ery wielkich odkryć geograficznych. Może przyszła już pora na to, abyśmy przestali postrzegać cudzoziemców jako półzwierzęta, które trzeba ucywilizować?