Felieton 250 – Masakra jak z bajki

Od lat trwa dyskusja na temat przemocy w telewizji i w grach komputerowych. Podobno media psują nam dzieci i wychowują nową generację nieczułych psychopatów. Ale czy w przeszłości było inaczej?

Zapominamy o tym, że dzisiaj nasi milusińscy oglądają bardzo ugrzecznione opracowania popularnych baśni. Jakoś udało nam się zepchnąć w podświadomość fakt, jak krwawe były ich oryginalne wersje.

Pamiętacie baśnie braci Grimm? Macocha Kopciuszka, dowiedziawszy się o królewiczu poszukującym stópki mieszczącej się w trzewiczku, amputowała jednej córce palce, a drugiej – piętę. Gdy sprawa się rypła, dwa gołąbki wydziobały siostrom oczy; dziewczyny spędziły resztę życia jako ślepe żebraczki.

A inne historie? Jaś i Małgosia spalili Babę Jagę w piecu. Żywcem. W oryginalnej wersji bajki o Królewnie Śnieżce Zła Królowa zleca myśliwemu zabicie pasierbicy – na dowód wykonania zadania myśliwy ma przynieść wątrobę i płuca dziewczyny. Na końcu bajki Królewna odpłaca pięknym za nadobne – zaprasza macochę na swój ślub, gdzie goście weselni obuwają antagonistce żelazne trzewiki rozgrzane do czerwoności. Macocha musi w nich tańczyć tak długo, aż padnie trupem.

Ciągle za mało? W porównaniu ze starszymi wersjami nawet baśnie Grimmów były nieszkodliwą anegdotką. Zajrzyjmy do XIV-wiecznego romansu “Perceforest”, który zawiera najstarszą udokumentowaną wersję opowieści o Śpiącej Królewnie. Gdy bohater, Troylus, znajduje piękną Zellandynę w stanie głębokiego uśpienia, bynajmniej nie kończy na pocałunku. Rycerz gwałci śpiącą królewnę, a ta zachodzi w ciążę, by po dziewięciu miesiącach – nadal w stanie śpiączki – urodzić zdrowe dziecko. Dopiero jej syn, myląc palec z sutkiem, wysysa truciznę i wybudza matkę ze śpiączki. Tego nie zobaczycie na Disney Channel.

We francuskiej wersji z XVI wieku nie jest o wiele lepiej – tutaj gwałcicielem jest król, któremu śpiąca dziewoja, Thalia, powija dwójkę dzieci, a te budzą matkę wysysając truciznę. Gdy Królowa dowiaduje się, że mąż nie potrafi upilnować swojego monarszego korzonka, każe słudze, aby uprowadził bękartów, a kucharzowi, aby przygotował z nich pieczeń dla króla. Władca ze smakiem zjada obiad, podczas gdy Thalia, rozebrana do naga, prowadzona jest na stos. Król w ostatniej chwili ratuje dziewczynę – zamiast niej w płomieniach ginie królowa i sługa. Kucharz uchodzi z życiem, gdy okazuje się, że dzieci są całe i zdrowe – król zjadł pieczęć z jagnięciny.

Do stosunkowo dużych zmian w komunikacji z najmłodszymi doszło też w ciągu ostatnich kilku dekad. Opublikowane niedawno archiwum kultowej Ulicy Sezamkowej pokazało, jak wyglądała telewizyjna rozrywka, zanim na antenie zapanowała poprawność polityczna. Jedna animacja opowiada historię “Grubych kolan Wandy“, dziewczynki, która spasła się, ponieważ była leniwa i nie chciała bawić się z innymi dziećmi na dworze.

W innym filmiku dzieci uczyły się litery “O” od… dilera literek. Podejrzany pan w kapeluszu i długim płaszczu nagabuje jedną z pacynek i próbuje jej sprzedać towar, śpiewając “Może chciałbyś kupić “O”, okrągłe i fajne”?

Myślę więc, że możemy wrzucić na luz, skoro słuchanie bajek o obcinaniu palców i paleniu emerytów w piecu nie zrobiło z nas sadystów i degeneratów. Nasze dzieci też wyjdą na ludzi.

grafika: ShapK