Felieton 277 – Niech żyje król!

Przyznajmy to w końcu otwarcie, przyjaciele – nie jest dobrze. Zachód w kryzysie, Wschód w kryzysie, na Południu bieda, na Północy zimno. Ale nie takie rzeczy rozwiązywało się krótkim felietonem, a więc wymyśliłem sposób i na ten drobny, globalny szkopuł.

Bez względu na sentymenty polityczne wszyscy zgodni są co do tego, że Europa jest głęboko w czarnej. Jedni uważają, że to przez imigrantów, a drudzy, że przez nacjonalistycznych tłuków, którzy imigrantami straszą. W sytuacji, gdy wybieramy między anarchią rodem z Mad Maxa, a rekonstrukcją którejś z wielu wspaniałych dwudziestowiecznych dyktatur, proponuję pójść na całość i przerobić europejskie kraje na monarchie feudalne. Zaraz wyłuszczę kilka zalet, jakie przyniesie to genialne (dziękuję) rozwiązanie.

Po pierwsze – skupienie wszystkich decyzji w rękach jednego niemiłościwie nam panującego władcy skróci czas reakcji i pozwoli zmierzyć się z wyzwaniami, z którymi nie radzi sobie opieszały system parlamentarny. To zburzyć, tamto zbudować, tych wypuścić, tamtych powiesić. To wszystko jeszcze przed śniadaniem.

Dalej – przywrócenie publicznych egzekucji uciszy opozycję, ulży przepełnionym więzieniom i uatrakcyjni weekendową ramówkę państwowej, tfu, monarszej telewizji. Po co dymisje? Po co restrukturyzacje? Zreperujemy skarbiec zgodnie z mottem „ścinanie głów najlepszym cięciem budżetowym”!

Tak à propos telewizji publicznej. Nie może być tak, że stacje walczą z widzami unikającymi płacenia abonamentu, a państwo nagania kombinatorów podatkowych, którzy nie reagują na urzędowe pisma i wezwania. Pora wrócić do sprawdzonych rozwiązań, czyli do zbrojnych poborców. Zamiast wezwań do zapłaty Urząd Skarbowy może rozsyłać motywacyjne rymowanki w stylu „jeszcze dwa tygodnie zwłoki, a zrobimy z ciebie zwłoki”, a w przypadku nieuiszczenia podatku zostawiać przy nakłutych dłużnikach laurki „tu, na ostrzu halabardy, już nie jesteś taki hardy”.

Kolejny punkt to obowiązkowa służba wojskowa. Trzeba w końcu wygnać zgnuśniałą młodzież z kafejek i zaciągnąć ich do armii na 20 albo 25 lat. Jak za cara. Niech zwiedzają Europę z plecakiem tak, jak zawsze marzyli. Nabiorą tężyzny, nauczą się szacunku do autorytetów i umrą na gangrenę jak porządni ludzie.

I na koniec trzy słowa – likwidacja systemu emerytalnego. Koniec z darmozjadami, którzy nie potrafią już uciągnąć pługu, naczerpać wody ze studni ani ustawić hasła do WiFi. Aktywni seniorzy mogą się przebranżowić i spełniać się w roli babki-zielarki lub certyfikowanego wiejskiego żebraka. Nieaktywnych zrecyklują wilki.

To tyle. Plan znacie, możecie zacząć działać, tylko po intronizacji przypomnijcie monarsze o tym felietonie, bo marzy mi się lukratywna posadka królewskiego radcy. Może i sprawdziłbym się bardziej jako nadworny błazen, ale sami wiecie – za duże ryzyko cięć budżetowych.

Tekst ukazał się drukiem w miesięczniku Zwrot 09/2018

Zdjęcie: materiały promocyjne HBO