Felieton 279 – Dziecię na tablecie

Kolejne badania zdają się potwierdzać, że dzieci przyklejone do ekranów stają się językowymi kalekami. Trza wkroczyć do akcji, starszyzno rodu.

Sam zauważam, że moje zdolności językowe ogranicza nie tyle samo obcowanie z telefonem czy tabletem, co używanie podczas rozmów z bliskimi automatycznego słownika T9. Ta szczwana bestia uczy się najczęściej używanych zwrotów i służalczo podsuwa je w kolejnych rozmowach, przez co stają się one coraz bardziej schematyczne, wtórne, przewidywalne do bólu. W sumie nie dziwię się młodym. Gdy taki ma do wyboru nową, ekscytującą grę albo setną, identyczną tekstowankę z seniorem, oczywiście wybierze to pierwsze.

Ale nie trwóżcie się, bo oto nadchodzi z odsieczą słownik wyrazów bliskoznacznych, czyli tezaurus, najpotężniejszy ze wszystkich dinozaurów. Wielka jest jego siła, a metoda prosta niczym umysł celebryty. Jeżeli chcecie ożywić dziecię, po prostu podlejcie więdnącą latorośl nowymi słowami.

Nie bawcie się w półśrodki i walcie od razu z zaskoczenia, z grubej rury. Zamiast „dziecko” można napisać „fąfel”, „sukcesor” lub „chmyz”, zamiast „wakacje” – „laba” lub „wywczasy”. Poszperajcie w Reju i Sienkiewiczu, przegrzebcie Julka, Adama i Cypriana Kamila, na pewno wyłowicie jakiś smakowity kąsek, który zbije z tropu nieoczytanego juniora. A jak już wyczerpiecie wszystkie wyrazy bliskoznaczne i archaizmy, po prostu bądźcie kreatywni. Uderzcie w młodą duszę wyrazami przeciwstawnymi i neologizmami. „Nielichy” brzmi przecież o wiele lepiej od zwykłego „dużego”. Niech samochód będzie benzynobilem, a północ – śródnocnicą!

Zobaczycie, że dzięki tym prostym zabiegom skończy się ignorowanie wiadomości zostawionych w skrzynce głosowej, skończy się nieodpowiadanie na maile. Ręczę za to, że gdy poprawicie standardowego SMSa „jak Ci mija dzień w szkole, wnuczku?” na wystrzałowe „jak Ci upływa nienoc w sztubie, chmyzie”, możecie liczyć na natychmiastową reakcję. Choćby miał nią być telefon do lekarza z meldunkiem, że babci chyba za mocno weszły te nowe pigułki.

Tekst ukazał się drukiem w miesięczniku Zwrot 11/2018

ilustracja: © Leon Edler