Zaś nas straszą walką cywilizacji. Nudne się to już robi. Walka cywilizacji przebiega przecież wszędzie (i zawsze przebiegała) – poczynając od kuchni. Po kiego diabła wciskają mi na przykład w chińskiej restauracji jakieś pałeczki, skoro ja się na dyrygowaniu nie znam a z domu przyniosłem własny zestaw plastikowych sztućców? Czemu zawsze, kiedy chcę gdzieś za granicą skosztować miejscowych specjałów, to mogę mówić o szczęściu, gdy znajdę przyniesioną potrawę w podręcznym atlasie zoologicznym? Kiedy zaś owo szczęście mi nie sprzyja, to danie w trakcie konsumpcji stara się uciec, albo błaga o litość i pokazuje zdjęcia rodziny.
Gdyby jednak tylko o kuchnię chodziło, to jeszcze byłby luz. Gorzej, kiedy cywilizacje biorą się za łby z powodu religii. My, Europejczycy, wiemy coś o tym. Wycięliśmy już w pień ładnych kilka narodów, gdy okazywało się, że delikwenci mają o jednego czy dwóch bogów ponad plan. Zresztą nawet na naszym kontynencie niejeden mógł oberwać, kiedy wyraził się niestosownie na temat ogólnie przyjętego obrazu Stwórcy.
Teraz strasznie nas dziwi, że inni też są uczuleni na tym punkcie. Benedyktowi XVI udało się niezłe faux pas, Muzułmanie wdzięcznie podchwycili temat (bo sprawa karykatur trąciła już trochę myszką), uzbierali na benzynę i zapałki, no i ruszyli znowu na ambasady.
Oczywiście po naszej stronie też się odezwały liczne głosy, prorokujące zniszczenie oraz załamanie się idei multi-kulti. Bo przecież nie można się dogadać z tymi facetami w ręcznikach na głowie, którzy pichcą sobie po cichu bombę atomową, każdy pewnie pod tym ręcznikiem chowa części składowe do kałasznikowa, by złożyć go błyskawicznie w najmniej oczekiwanym momencie a potem …
Otóż w danej sytuacji nie mamy zbyt wielkiej możliwości wyboru. Można oczywiście zagrać gierojów, zwołać krucjatę i ruszyć na Półwysep Arabski. Wtedy możemy z dużą dozą pewności przepowiedzieć, że na wskutek radiacji powybuchowej nasze dzieci będą się rodziły z nieparzystą ilością odnóży.
Albo możemy – być może nawet po raz pierwszy w historii, bo na razie kiepsko nam wychodziło – udawać naprawdę przyzwoity poziom ucywilizowania, nie prowokować i nie dać się sprowokować, winą za zbrodnie obarczać osoby i organizacje, a nie całe społeczeństwa.
Na szczęście papież szybko cofnął swój cytat, na co imamowie zareagowali błyskawicznie propozycją pojednania. I tak ma być. Bądźcie grzeczni. Mi dwie nóżki wystarczą.