Jakiś czas temu jedna z moich koleżanek niechcący połączyła dwa frazeologizmy „poruszasz się na cienkim lodzie“ i „posuwasz się za daleko“ w przepiękną, nową konstrukcję – „posuwasz się na cienkim lodzie“. Po raz kolejny przekonałem się, iż język to materia żywa, a jej obserwowanie może przynieść niesamowitą wprost satysfakcję.
Jedną z dziedzin, gdzie nietrudno o tego typu lingwistyczne uniesienia, są nauki przyrodnicze. W dzieciństwie fascynowała mnie nazwa „chrobotek reniferowy“, do niedawna uważałem, że moim ulubionym zwierzęciem zawsze będzie meduza o czeskiej nazwie „trubýš pochybný“. Szybko jednak zmieniłem zdanie, gdy koleżanka pracująca w muzeum wprowadziła mnie w przepiękny świat szkodników drewna. Zoolodzy osiągnęli tutaj szczyty finezji słowotwórczej, zawierając jednocześnie w nazwach całe napięcie emocjonalne towarzyszące walce z tymi małymi psujami. Bo czyż można słuchać obojętnie takich nazw, jak spuszczel pospolity, butwiak owłosiony, skórnik natrupek, tykotek pstry a nawet – tu już można wyśledzić nawet próbę stworzenia charakterystyki psychologicznej owada – kołatek uparty!
Bardzo lubię też obserwować tablice pojawiające się przy polskich drogach, gdzie w pełni można podziwiać typowo polskie zamiłowanie w tworzeniu dwu- i trzyczłonowych nazw złożonych. Oczywiście zaczyna się od małych firm rodzinnych, często małżeńskich – Zeno-Moni, Tade-Sylw itp. Prawdziwą eksplozję wariacji oferują jednak wszelkiego rodzaju firmy budowlane i rzemieślnicze – te wszystkie Meblodrewy, Stalbramy i Budpłoty. Gdy do tego dochodzi jeszcze końcówka „pol”, ilość kombinacji wzrasta prawie do nieskończoności. Firma dostarczająca stalowe nośniki na place budowy – Bud-Pol? Pol-Bud? Pol-Stal? Stal-Pol-Bud? Bud-Stal-Pol?
Może w ramach modernizacji warto też porozmyślać nad zmianą nazwy naszej gazety, wykombinować coś bardziej dynamicznego? Może LudGłos – wydawany przez KongPol w CzesCieszu? Wiem, wiem, to GłupPom, może nawet DurnPom albo IdioPom, ale czego się można było spodziewać od DarJedza.