O la boga, drugi Czarnobyl! Obywatele i politycy Unii Europejskiej bezsilnie obserwowali dramat rozgrywający się w kraju oddalonym o wiele tysięcy kilometrów. W wyniku tej tragedii i niemożności bezpośredniej pomocy postanowili w końcu obrać jedyną możliwą taktykę – zacząć panikować i prewencyjnie narobić w portki.
Niektóre rządy ogłosiły zamiar zablokowania inwestycji w elektrownie jądrowe. W końcu trzęsienia ziemi i tsunami stanowią codzienne zagrożenie dla Europy, zaraz obok uderzeń meteorytów i ataku Godzilli. W Internecie pojawiają się filmy ostrzegające przed energetyką atomową, często pokazujące – ni z gruszki ni z pietruszki – testy bomb atomowych. To tak, jakby nawoływać do bojkotu kopalni promując historię mężczyzny, który udławił się węglem medycznym.
Całą sytuację napędzają media, które piszą o sparaliżowanej Japonii, co jest w lepszym wypadku nieścisłością, w gorszym – perfidnym wyolbrzymianiem faktów w celu wywołania popłochu i podniesienia oglądalności.
Pomimo katastrofalnych zniszczeń na północnym wschodzie kraju reszta Japonii ma się całkiem dobrze. Czeski krytyk filmowy František Fuka pisze na swoim blogu, jak to w feralny dzień bawił w lunaparku w Osace. Na wybrzeżu. Przeżył wstrząsy jadąc na kolejce górskiej, fala tsunami uderzyła w Japonię w chwili, gdy zwiedzał podziemnie akwarium. I co? I nic. Dla czeskich turystów oznaczało to tyle, że dostali za darmo odlot do kraju, a na lotnisku mogli sobie zrobić zdjęcie z ministrem. Szopka.
video: František Fuka – Panika po trzęsieniu ziemi w Osace
Identycznie naciągane są fakty dotyczące elektrowni jądrowej w Fukuszimie. Oczywiście możemy się spodziewać najgorszego scenariusza, jednak nawet to nie zmieni faktu, że energetyka atomowa pozostanie najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia stosunku bezpieczeństwo/wydajność. Przynajmniej w naszych warunkach, skoro nie mamy ani słońca, ani mocnego wiatru, a węgla tyle, co kot napłakał.
Czterdziestoletnia, przestarzała elektrownia została wystawiona na trzęsienie ziemi o sile 9 stopni, a następnie wypłukana przez potężne uderzenie tsunami. Nie potrafię sobie wyobrazić, co by się stało z okolicznymi miastami i wioskami, gdyby coś takiego wydarzyło się na przykład w hucie w Trzyńcu.
Media zgodnie przemilczały opublikowane ostatnio wyniki badań międzynarodowej organizacji OECD – w czarnobylskiej katastrofie zginęło 31 osób, w wyniku promieniowania na przestrzeni 40 lat mogło zginąć co najmniej 30.000 osób. Czyli tyle, ile zginęło w jednym jedynym wypadku elektrowni wodnej w Chinach.
Według innych statystyk w wyniku promieniowania po Czarnobylu w ciągu tych czterdziestu lat zginął równiutki milion. Zanim jednak zaczniemy histeryzować, warto rzucić okiem na wyniki pozostałych zawodników – wydobycie i wyziewy paliw kopalnych w samym tylko 2000 roku przyczyniły się do śmierci 300 tysięcy ludzi!
Myślę, że gdyby wynalazca samochodu dowiedział się, że w przyszłości jego dziecko będzie bezpośrednio zabijało milion osób rocznie i pośrednio truło setki milionów ludzi, pewnie spaliłby wszystkie plany. Dzisiaj te liczby nie robią na nas wrażenia. „Tak po prostu jest” – mawiamy – „Nie można cofnąć postępu”. Nie zastanawiamy się nad ofiarami i … wsiadamy.
Nikt nie chce mieć pod oknami elektrowni atomowej. Obawiam się jednak, że ze względu na naszą zachłanność i rozpasane potrzeby pewnego dnia może się okazać, że po prostu nie mamy innego wyboru. Trzeba będzie „wsiąść” w atom. A potem będziemy świecić oczami.
(CZ) Porównanie sytuacji na miejscu z opisami w mediach