Felieton 198 – Bohater naszych czasów

 Spotkanie z szują może być w pewien sposób orzeźwiające. Czasami jednak stopień szujowatości przekracza wszelkie dopuszczalne normy i wczorajsza kolacja podskakuje, by przywitać nowy dzionek.

Trafiłem ostatnio na trzech osobników, którzy naruszyli moje procesy trawienne poprzez bezczelne przetapianie swojej niegodziwości w cnotę.

Najpierw wychylił rogi Julian Assange, założyciel portalu WikiLeaks, samozwańczy męczennik w walce o wolność słowa. Assange od kilku lat więcej mówi niż robi, „ujawniając” najczęściej fakty banalne lub powszechnie znane. Długo wydawało się, że można go nazwać co najwyżej konformistą, skoro odważa się podkradać informacje demokratycznym państwom, nie tykając dyktatur i reżimów. Okazuje się jednak, że jest o wiele gorzej. Assange pomógł wydać białoruskich opozycjonistów w ręce Łukaszenki i z premedytacją ujawnił Talibom informacje o Afgańczykach współpracujących z USA. Wojownik o demokrację z krwią na rękach.

Kolejnym takim typem jest jeden z braci Mašínów, którzy wywołują kontrowersje już od ponad pół wieku. Przez jednych uważani są za antykomunistycznych partyzantów, przez innych – za pospolitych rzezimieszków, którzy mordowali bezbronnych ludzi i wykorzystywali zrabowane pieniądze na prywatne zakupy.

Josef Mašín w jednym z wywiadów potępił obchody rocznicy śmierci Jana Palacha, który w 1969 roku dokonał aktu samospalenia w proteście przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego. Zdaniem Mašína nie powinniśmy stawiać na piedestał ludzi słabych i niezrównoważonych. Co za czasy! Bandyta mówi nam, że pokojowy protest i ofiara bez nagrody finansowej jest oznaką słabości.

Trzecim antagonistą jest Henri Monfort – człowiek, który przyjechał uczyć Czechów, jak odżywiać się samym powietrzem. Człowiek, który twierdzi, że nasza potrzeba jedzenia została wywołana przez „lobbing producentów żywności” (sic!).

Monfort jest uczniem Jasmusheen, która uszczęśliwiła Zachód tym odkryciem. Tego typu cuda były dotychczas zarezerwowane dla ascetów po kilku dekadach medytacji i umartwiania się, Jasmusheen (w cywilu – Ellen Greve) po kilkunastu latach pracy w branży handlowej i finansowej po prostu doznała oświecenia i przestała jeść.

Kiedy wzięła udział w teście mającym sprawdzić jej zdolności, załamała się po czterech dniach postu, ekipa filmowa znalazła w jej domu kilka lodówek z jedzeniem (zapraszam do lektury artykułu na wikipedii – cytat o chromozomach i mikroskopie to niekwestionowany przebój roku). Kobita i jej uczniowie jeżdżą po świecie i zarabiają kokosy na okłamywaniu ludzi, wcinając ukradkiem kanapki.

Możecie zapytać – co z tego? Przecież każdy ma prawo do trwonienia pieniędzy. Są jednak pierwsze ofiary śmiertelne – czytelnicy, którzy nie byli wystarczająco rozgarnięci, aby dołączyć do kwitnącego biznesu i zagłodzili się na śmierć. Nominacja do Nagrody Darwina.

Jasmusheen poszła jednak o krok dalej, definiując na nowo pojęcie cynizmu i bezduszności. Mianowicie zaproponowała organizacjom humanitarnym, że pomoże im  rozwiązać problem głodu w Afryce. Wyobraźcie sobie jak asfaltowo czarne musi być sumienie takiego człowieka. Zjada rano jajecznicę z bagietką, a potem idzie do afrykańskiej wioski przekonywać umierające dzieci, aby przestały się wygłupiać i udawać, że są głodne.

Dobrze, że możemy przynajmniej wykorzystać takie ludzkie padalce do podniesienia własnej samooceny, kiedy zrobimy coś nie tak – jesteśmy niemili dla swoich bliskich, nie pomożemy staruszce przejść na drugą stronę ulicy, ukradniemy komuś sprzed nosa miejsce parkingowe.

Zawsze możemy się wtedy pocieszać, że to pikuś, że są na tej ziemi kanalie, o których nie śniło się filozofom.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *