Chłopcy ze Skalpela na pewno nie lubią leżakować. Nie tak dawno pisałem o ich pierwszej płycie, która została wydana w angielskiej wytwórni Ninja Tunes i od razu zyskała miano przeboju na scenie pogranicza jazzu i elektroniki. W tym roku światło świata ujrzały od razu dwa krążki – druga płyta kapeli „Konfusion” oraz dołączony do niej zbiór remiksów „1958 Breaks”.
Remiksy utworów z pierwszej płyty bardzo się udały – co wcale nie jest sprawą oczywistą. Płyta jest o wiele bardziej żywa i taneczna niż pierwowzór, zanosi odłamki oryginalnych kompozycji na rubieże nowoczesnej muzyki, rytmów latynoskich, muzyki house czy nawet aranżacji na miarę ścieżki filmowej.
Nie oznacza to wcale, iż twórczość zespołu miałaby być w surowej formie nudna czy nieżyciowa. Panowie ze Skalpela po prostu pozostają wierni korzeniom, czego nowa płyta jest wyśmienitym dowodem. W porównaniu z pierwszym krążkiem autorzy wykazali się nawet jeszcze większą dawką puryzmu jazzowego – pomimo bardzo nowoczesnych „zagrań” przez cały czas oglądają się wstecz, wyławiają perełki kompozycyjne i aranżacyjne z najgłębszych pokładów historii polskiego jazzu.
Wyjątkowe nagranie, którego wypada słuchać w skupieniu – na monotonnych falach perkusji i kontrabasu prześlizgują się linie melodyczne łkającej trąbki (zawodzącej w tytułowym utworze płyty w prawie orientalnej konwencji), przewija się klasyczny skład instrumentów akustycznych i elektrofonicznych, lekko tylko podkolorowany elektronicznymi dźwiękami.
Nie muszę chyba dodawać, że formacja Skalpel dawno już wyszła daleko za nasze skromne progi i osiadła bezpiecznie na wysokości czołowych kapel gatunku. Jednak cuda się zdarzają. Pozostaje tylko czekać, aż chłopcy podjadą trochę na południe a potem gnać na złamanie karku na ich koncert. Pod sceną spotkają się pryszczate wyrostki ze słuchawkami discmana na szyi ze stadkiem siwiejących jazzmanów starej daty. Ta muzyka pokonuje granice.