Michael żyje!

michael_jackson_200702_apTo po prostu musiało się stać. W Internecie pojawiły się ujęcia Michaela Jacksona – żywego, zdrowego, pełnego energii i ochoty na spotkania z dziećmi! Król popu dołączył więc do pokaźnego grona żywych-umarłych i stanął dumnie po boku Elvisa, Jamesa Deana czy Jima Morrisona. Wymieniam tutaj zaledwie kilku członków dywizji „szołbiznesu” – a dywizji jest wiele.

Pamiętam nawet, jak w podstawówce burzliwie dyskutowaliśmy na temat artykułu w Głosie Ludu – sensacyjna notka prasowa opisywała relację świadka, który widział na własne oczy Hitlera przepływającego na łodzi przez Zatokę Perską (sic!). Skoro Adolf jakoś doklepał do lat 90tych, to czemu innym nie mogłoby się udać? Pewnie siedzi w jakimś bunkrze ze Stalinem, Pol Potem i Husajnem i grają na komputerze w jakąś krwawą strzelankę w trybie multiplayer.

Swoją drogą ciekawe, że swoją śmierć przeżywają zawsze wyłącznie osoby znane publicznie. Gazety nigdy nie rzucą na główną stronę tematu „Hydraulik z ul. Mosteckiej żyje!” albo „Pogrzeb Zenona L. to szopka!”. Ciekawe też, że z zaświatów powracają tylko gwiazdy wielkiego świata – szosy prowadzące do naszego lokalnego życia pozagrobowego są najwidoczniej jednokierunkowe. Nikt ostatnio nie widział Kubisza wałęsającego się wzdłuż Olzy ani Ondraszka czyhającego za smrekiem, nikt nie słyszał w Jabłonkowskich lasach echa hardego „hohoho!”. Słowem – mistycyzm i magia dzisiejszego Zaolzia ograniczyła się do demonicznych szkopyrtoków i trolli internetowych, spirytyzm został wyparty przez figlarny spirytusizm miodulowy.

Powracając jednak do Króla – cała sprawa była od początku oszustwem, autorzy nawet podpisali nagrania jako fałszywe, co jednak lud całkowicie świadomie zignorował. Legenda żyje, dolary płyną. Tu właśnie dostrzec można nowe pole działania naszych organizacji – prezes Szymeczek może się zacząć przebierać za Morcinka, prezes Stopa za Hadynę, podamy kilka relacji naocznych świadków, przedrukujemy kilka nieostrych zdjęć i sensacja jak malowana! Niech odżyją giganci Zaolzia!

2 Comments

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *