Felieton 228 – Honor słabeuszy

Podczas meczu z litewskimi piłkarzami kibice Lecha rozwinęli transparent z hasłem „Litewski chamie, klęknij przed polskim panem”. Kibole, uważani w konserwatywnych kręgach za obrońców patriotyzmu i tradycyjnych wartości, po raz kolejny pokazali klasę. A dokładniej – zerówkę. 

Umbrella-duel-on-bikes

Akcje przeprosin i gesty solidarności z Litwinami zostały od razu zaatakowane jako tchórzowskie i zdradzieckie. Podobno jakiś czas temu Litwini powiesili na stadionie inny obraźliwy napis, a więc nasi kibice stanęli w obronie honoru i ojczyzny.

Mnie to nie rusza, bo od dłuższego czasu uważam, że honor jest dla nieokrzesańców i słabeuszy. Nie bijcie, już wyjaśniam.

Steven Pinker, wybitny amerykański psycholog i lingwista, wydał w ubiegłym roku książkę, która narobiła niezłego szumu i od razu wskoczyła na listę bestsellerów. W swojej pracy Pinker podaje dziesiątki statystyk potwierdzających, że wbrew makabrycznym obrazom malowanym przez media żyjemy w coraz bardziej bezpiecznych i pokojowych czasach. Podaje też kilka powodów, dzięki którym łagodniejemy, a jednym z nich jest właśnie stopniowe odrzucanie koncepcji honoru i zastępowanie go przez … godność. Godność, z którą pomijamy prostackie inwektywy i która stawia wybaczenie nad zemstą. To właśnie ona powinna być uważana za wyznacznik prawdziwego charakteru i odwagi.

Honor jest i zawsze był odruchem prymitywnym, napędzanym przez ego i testosteron (kobiety z reguły nie bawią się w zabójstwa honorowe i bójki na stadionach). Nikt nie policzy, ile krwi kosztował naszą kulturę niedorzeczny kult zemsty, osiągający kuriozalne wymiary na przykład w tradycji pojedynków. Sami tylko Rosjanie stracili w ten najgłupszy z możliwych sposobów dwóch wybitnych literatów – Puszkina i Lermontowa. Pinker opisuje nawet sytuacje, w których angielscy szlachcice stawali do walki na śmierć i życie, ponieważ jeden z nich powiedział, że ma ładniejszego psa. Tragikomizm i bezsens błędnego koła odwetów doskonale przedstawia film Ridley’a Scotta „Pojedynek” (polecam, warto!).

Od takich obraz majestatu i skaz na honorze pękają żyłki i leje się krew. Ciekawe, że w Polsce zwolennikami tępej wendety są często ludzie, którzy uważają się za obrońców idei pewnego pana, który przecież wspominał coś o nadstawianiu drugiego policzka.

Wrócę jednak na moje zaolziańskie podwórko, które od lat przyciąga jak magnes „ludzi honoru” zarówno z czeskiej, jak i z polskiej strony granicy. Kilka dni temu grupa cieszyńskich historyków wydała książkę opisującą zbrodnie czeskich żołnierzy popełnione w trakcie walk w 1919 roku. Jest to podobno logiczna reakcja na pomniczek, który ich przeciwnicy zbudowali czeskiemu generałowi. Niestety, zemsta często jest logiczna – a przynajmniej tak wydaje się jej wykonawcom. Czescy nacjonaliści pewnie też uważali, że postawienie kamienia pamiątkowego jest logiczną reakcją na statuę kobity, która stoi w polskim Cieszynie i wskazuje mieczem w stronę Czech. I tak dalej, i tak w nieskończoność.

To koło będzie się toczyło tak długo, jak długo sprawiedliwie oburzeni nie wyrosną z przedszkolnego nastawienia „psze pani, to on zaczął”. Podobne koła toczą się od dekad, a nawet od stuleci w wielu częściach globu i zatrzymują się dopiero wtedy, gdy wśród bijących się chłopców pojawi się ktoś dorosły. Ktoś, kto zamiast szczeniackiego rzucania kamieniami i grania na nosie zachowa się wreszcie po męsku i przeprosi. Niestety, takich bohaterów nadal dotkliwie nam brakuje.

 

6 Comments