Zamknijcie drzwi na cztery spusty, bo idą uchodźcy. Wpadną i obrabują, zjedzą żonę i zgwałcą psa.
Kilka felietonów wstecz pisałem o żenującym poziomie dyskusji na temat imigrantów. Tymczasem upłynęło kilka tygodni, a rozmowy wzniosły się na nowe wyżyny absurdu. Nacierają coraz to nowe fale pogłosek i sensacyjnych doniesień, a racjonalnych analiz jak nie było, tak nie ma.
Zmieniła się tylko skala wstydu i zażenowania – między innymi dlatego, że wątek zdążył w międzyczasie dotrzeć nad Olzę. Słyszałem już wcześniej historie o perypetiach cudzoziemców, którzy starali się jakoś odnaleźć na Śląsku Cieszyńskim, ale rozbili się o ścianę nieprzychylności miejscowych. Wmawiałem sobie, że mieli pecha. Przecież “Lux ex Silesia”. Przecież tygiel kulturowy i tolerancja. Przecież witanie gości chlebem i solą.
Tia, chyba w oko.
Ostatecznie otrzeźwiałem, gdy w lokalnych mediach pojawiła się informacja, że w pobliskim ośrodku dla uchodźców ma zamieszkać ponad 30 Irakijczyków. Podczas spotkania ze starostą niektórzy mieszkańcy Śmiłowic, podburzeni przez agitatorów z populistycznej partii Tomio Okamury, dali pokaz swojskiej, histerycznej ksenofobii. Kto nie widział, nie uwierzy – Polacy i Czesi zjednoczyli się pod sztandarem Japończyka, aby zwrócić uwagę na śmiertelne zagrożenie wynikające z mieszania kultur. To robi sens.
Cuda i dziwy działy się jednak już wcześniej na miejscowych forach internetowych. Tam też zebrała się grupa “porządnych obywateli” by wyrazić szczere zaniepokojenie sytuacją. Pytali, gdzie można kupić broń lub gaz łzawiący, do którego przedszkola przenieść dzieci, aby były jak najdalej od młodych, agresywnych Arabów. I bez zająknięcia modyfikowali swoje poglądy wraz z napływem nowych informacji, cały czas utrzymując, że absolutnie nie są rasistami.
“Aha, czyli nie przyjadą młodzi mężczyźni, tylko rodziny z dziećmi? Przecież to muzułmany – nie pasują tutaj, rozmnożą się i pochłoną nas jak szarańcza.”
“Aha, czyli jednak nie muzułmanie, ale chrześcijanie? To co z tego? Brudas zostanie brudasem. Won.”
Zwykle lubię oglądać spadające maski, ale tym razem raczej nie jest mi do śmiechu – nie spotkałem jeszcze na ulicy żadnego imigranta, a już teraz boję się wyjść do sklepu po pieczywo. A nuż spotkam jakiegoś porządnego obywatela.
Tekst ukazał się w gazecie Głos Ludu (05/03/2016)
zdjęcie: CC Wikimedia Commons