Każde stado ma swoje czarne owce. Aby nie było nam przykro, że wszystkie afery odbywają się w stolicy a „my zaś nic”, Bozia zesłała nam dwie barwne postacie, których zadaniem było stworzyć kilka afer. Duet Sznapka-Kuś szybko opanował Czeski Cieszyn a ich sława rozeszła się dalekim echem tak, że już wkrótce nad Olzę zaczęły przyjeżdżać nie tylko obite mikrobusy lokalnych stacji telewizyjnych (wszak wcześniej nieraz bywało tak, że reporter na bicyklu przyjechał), ale także nowoczesne pojazdy aż z Pragi. Mówiło się o nas. Pisało się o nas. W telewizji leciał wywiad z wujkiem Stefanem, jak to stoi na ulicy z gniewnie uniesioną pięścią i grozi „já bych těm pěronščokům ukázal!”.
A co na to nasze gwiazdy? SznapKuś grał do ostatniej chwili. Gromadziły się aferki, krążyły dziwne historie o brudnych pieniądzach, handlu lewym alkoholem, łapówkach. Panowie byli bardzo zaradni – kazali zgłosić się do miejscowej organizacji CSSD ludziom ze swoich firm tak, aby zapewnić sobie swoje funkcje. Kiedy w końcu okazało się, że pod wpływem presji mediów i zwykłych obywateli policja jednak zaczyna się oboma panami trochę interesować, mieszkańcy Cieszyna wprost nie mogli uwierzyć. Ten pomnik rzucający przez siedem lat cień na nasze miasto ma runąć? No nie wierzę.
Na szczęście panowie odchodzą w wielkim stylu. Sąd kazał Sznapce zapłacić 160 tysięcy koron kary za łapówki (dwa razy po sto tysięcy). Wyobrażacie to sobie? Dajecie na przykład dwóm policjantom po sto koron łapówki, ktoś na Was nakabluje a sąd zmiażdży surowym wyrokiem 160 koron. No przecież powiesić się można.
Jeszcze lepiej załatwił to Kuś. Były agent komunistycznych Służb Bezpieczeństwa podrobił swoje oświadczenie lustracyjne, by móc kandydować w wyborach. Sprawa się rypła, niby wszystko przepadło, ale … ostatnią perełką może okazać się manewr Kusia. Ten podobno zamierza przejść do partii Niezależnych Demokratów (NezDem) Vladimira Zeleznego, by z jej ramienia kandydować na senatora. Wygląda na to, że tworzy nam się nowa partia, coś w stylu psiego schroniska dla hochsztaplerów poszukujących immunitetu. Może po czasie uda się jakoś wdrapać na krzesełko eurodeputowanego?
W każdym razie wygląda na to, że już koniec imprezy. Ech, znowu sobie o nas nikt nie przypomni. Przydałaby się jakaś powódź albo przynajmniej wichura zrywająca dachy. Wujek Stefan znowu chce być w telewizji.