Noc sylwestrowa to niebezpieczny czas. Pod wpływem zamroczenia i euforii spowodowanych przez nadmierne wchłanianie etanolu co poniektórzy robią rzeczy głupie. Ten zapomni rzucić zapaloną petardę, tamten rozgrzany postanowi popływać sobie w potoczku, ów zaś zapragnie wyjść na stół w punkcie kulminacyjnym przyjęcia i zaprezentować zgromadzonym fascynujące szczegóły swojej anatomii. Jednak istnieje jeszcze jedna niepozorna bestia grasująca w tych wyjątkowych godzinach – chodzi oczywiście o noworoczne postanowienia.
Każdy z nas natknął się już nieraz na jej kły. Wyobrażam sobie, jak Adolf Hitler 1 stycznia 1940 roku odkłada na tacę szampana i mamrocze „Trzeba to ograniczyć, bo wpadam w nałóg. W przyszłym roku obiecuję sobie nie podbijać żadnych nowych krajów. No, może najwyżej Danię. Ale potem pauza. Wirklich.”
Mnie też pogryzło. Znaczy – nie to z podbijaniem Europy, a z postanowieniami. Miałem wprawdzie ochotę opędzić się oklepanym zagraniem typu „postanawiam nie wplątywać się w żadne noworoczne postanowienia”, to by jednak oznaczało pójście na łatwiznę. Dobra, ale co w takim wypadku wymyślić?
Schuść nie lza, bo do otyłości daleko a w dodatku ktoś se jeszcze może pomyśleć, żem nieszczęśliwy w małżeństwie. Przez chwilę rozważałem, że mógłbym wprowadzić klasyczne „cieszyć się życiem”, ale szybko stało się jasne, że taka decyzja skreślałaby kilka innych postanowień – na czele z „ograniczyć palenie” i „stop leniuchowaniu”. Jest to zresztą tak samo mgliste a w efekcie bezsensowne stwierdzenie, jak „rozwijać się intelektualnie”, „być miły” czy też „aktywnie wspomagać proces pokojowy na Bliskim Wschodzie”.
Co jeszcze można postanowić? Ze sportami tyż ciężko – ten sam konflikt z w/w leniuchowaniem.
Niektórzy chcą iść na pewniaka i dostosowują postanowienia do rzeczywistości – ja mógłbym sobie w ten deseń postanowić, że co dwa tygodnie będę pisał felieton do Głosu Ludu. Stwierdziłem, że to dobra droga, ale stale mi brakowało pewności sukcesu.
W końcu jednak mnie oświeciło i wpadłem także na to, jak wykonać ten ostatni szlif – poprzez wywalenie przysłówków! „Jeść ZDROWO”, „żyć AKTYWNIE” … po co utrudniać sobie sprawę? I tak łącząc obie powyższe metody mogę łatwo osiągnąć to, że za rok sącząc szampana będę dumnie relacjonował znajomym, jak to dzięki sile charakteru udało mi się spełnić wszystkie trzy postanowienia noworoczne.
Więc uwaga, bądźta mi świadkami i słuchajta. Niniejszym publicznie oświadczam, że w Nowym Roku 2008 zamierzam : po pierwsze – jeść, po drugie – żyć, a po trzecie – jak sobie będę chciał naprawdę zaszaleć – to se nawet pooddycham.
Trzymajcie mi kciuki.
Życzę dużo powodów do szaleńst, bo boję się trochę, że w przeciwnym wypadku trudno Ci będzie spełnić pozostałe dwa postanowienia;)
A toz dziynkujym, panocku (i nawzajym, co by se wom owiecki dobzie pasly a wilki w lasach ostowaly)! Zywot nie musi wzdycki bawic, ale to dychani by mi brakowalo :)