Od czasu do czasu nawet w naszej małej gazecie pojawiają się artykuły otwierające oczy na zjawiska o znaczeniu przekraczającym regionalne podwórko. Mam na myśli dwa teksty z zeszłego tygodnia – sobotni felieton Tomka Ryłki dotyczący manipulacji informacjami w mediach oraz wtorkowy tekst opisujący czarne karty olimpijskiej historii. Nauki społeczne zawsze musiały godzić się z pozycją brzydszej siostry nauk przyrodniczych, były odbierane przez wielu jako hobby pseudonaukowców, którym nie chciało się uczyć na studiach i uważane za przydatne najwyżej przy układaniu testów do Cosmopolitan. Tutaj jednak dumnie podnoszą głowę. Analiza mechanizmów medialnych nie tylko bawi i szokuje, ale może też wiele nauczyć.
Wszyscy jesteśmy uczłowieczonymi zwierzątkami ledwo co łapiącymi oddech po osiągnięciu pewnego poziomu postępu technicznego. Choć potrafimy włączyć telewizor albo wysłać e-maila, jesteśmy całkowicie bezbronni, jeżeli chodzi o ich oddziaływanie.
Przeczytałem ostatnio felieton postfreudysty Jana Sterna, w którym autor opisuje, w jakim stopniu bezmyślnie pożeramy rzucane nam przez dziennikarzy szablony. Wszyscy uważamy, że powinno się ograniczyć hodowlę psów bojowych. Przy czym w około 40 procentach przypadków ataku psa na człowieka chodzi o powszechnie akceptowanego owczarka niemieckiego. Kto jest najbardziej zagrożony na nocnych ulicach miasta? Jeżeli wydaje wam się, że chodzi o emerytów lub kobiety, to tak na prawdę trzy czwarte ofiar tworzą młodzi mężczyźni.
Masowo przesyłamy znajomym e-maile mające rzekomo ratować życie jakiemuś dziecku. Oczywiście wszystkie owe wiadomości są bez wyjątku oszustwem. Mają jednak ważną funkcję – w ten sposób sycimy nasze wyobrażenie o nas samych, jako o osobach empatycznych i służących pomocą. Tymczasem w cieszyńskim Kauflandzie od dłuższego czasu zdesperowany ojciec prosi o grosze na operację dziecka chorego na białaczkę. Tłumy omijają go szerokim łukiem. Bo to pewnie jakiś oszust. I będzie nim nawet wtedy, gdy przyniesie z sobą wyniki badań lekarskich.
Wierzymy w szlachetne przesłanie Olimpiady. Nie dziwi nas to, że podczas gdy cały świat ratuje Irak, w państwach, które nie posiadają bogatych złóż i wartościowych surowców, wszyscy mogą się wyrzynać do woli. Wiemy, że nasi są dobrzy, a obcy – źli.
Nazywamy siebie ludźmi cywilizowanymi. Zamiast jednak korzystać z cywilizowanych środków komunikacji z rozwagą i dystansem, siadamy przed telewizorem albo włazimy na Internet jak do namiotu cygańskiej wróżki. A taki postęp to se możemy – za przeproszeniem – w modem wsadzić.