W ramach relaksu wlazłem niedawno na forum dyskusyjne poświęcone nacjonalistom. Ja to wiem, jak się bawić. Spotkałem tam nie lada okaz – nastoletniego myśliciela z Zaolzia, który zadeklarował się jako Polak a w chwilę później tak się rozognił w piętnowaniu Romów i Wietnamczyków, aż doszedł do słynnego sloganu „Czechy Czechom”. Czyli nawet u nas rodzą się już „intelektualnie ostrożni” osobnicy, którzy zapełniają na przykład szeregi rosyjskich a nawet izraelskich organizacji ultraprawicowych i neonazistowskich (sic!).
Wpadło mi ostatnio do głowy, czy młode umysły tego typu nie są niechcianym produktem przesadnej poprawności politycznej – każda generacja pokwitającej młodzieży przechodzi bowiem przez tą fazę buntu wobec władz. Ponieważ zaś palenie i picie to norma już na drugim stopniu podstawówki, to jak by tu jeszcze pokazać, żem twardziel i że „ci na górze mogą mi …”? Skoro ci na górze mówią, że szacunek do innych nacji i światopoglądów, to nie kwestia kultury osobistej, ale przymusu …
Nietrudno zresztą zauważyć, że nawet wielu dorosłych nie może sobie do dzisiaj poradzić z faktem, że po upadku komuny trudno tak od razu znaleźć coś, na co można by było ponarzekać, ewentualnie zwalić winę za życiowe niepowodzenia. Dlatego kwitną nam radośnie stereotypy i różne –izmy, które do niedawna znajdowały ujście w zwykłych dowcipach. Blondynki są ograniczone, brunetki chytre a rude namiętne. Każdy Polak to fanatyk religijny ze skłonnościami do alkoholizmu, każdy Czech to konformistyczny piwosz bez kręgosłupa moralnego (Zaolziacy przefiltrowali co lepsze z obu nacji). Araby chcą nas zdetonować, geje zgwałcić a Unia okraść o kasę. Cyganie i Azjaci są po jednych pieniądzach, bo i jedni i drudzy jedzą psy.
Tata powie półgębkiem a młody zapamięta – czternaście lat, testosteron tryska z uszu, w szkole bida – a tu nagle tyle ludzi, którym można nałupać.
Błagam Was, przedstawiciele przyszłości naszego narodu, bądźcie metalami, skejtami, hipisami czy diskopolowcami, ale trzymajcie się z dala od gołych czaszek. Macie nawet przykład – sama Ewa Farna mówi o sobie, że czuje się powiązana z subkulturą punka – czasami jak jej się nie chce odrobić zadania, to go nie odrobi.
To jest bunt, dajcie czadu, ostro!