Dzięki hartowi ducha i ciała przeżyłem szaleństwa nocy sylwestrowej, by zaś zachować zdrowie i dobry humor omijałem z dala telewizor, tudzież noworoczne przemówienia obu prezydentów – tego od tenisa i tego od blaszkodziobych. I tak, dotknięty najwyżej przejawami lekkiego zatrucia alkoholowego i nikotynowego, wdepnąłem radośnie w rok 2009.
Prowokacyjnie dobry humor popsuły mi bardzo szybko doniesienia ze strefy Gazy, gdzie na Sylwestra wojska izraelskie urządziły sobie i bliźnim bombową imprezę. Przypomniała mi się sierpniowa rozmowa z kolegą Avielem, który spędził noc w naszej cieszyńskiej pieczarze. Chłopak opowiadał, że jego rodzinna Hajfa to spokojna okolica, oddalona od najbardziej zagrożonych terenów, w związku z czym w zeszłym roku mieli w mieście tylko pięć zamachów bombowych. Miejscowi obywatele podchodzą do tych wydarzeń z podobnym spokojem, jak obywatele Los Angeles do trzęsienia ziemi albo karwiniacy do tąpnięć – posypie się trochę tynku, żyrandol zatańczy i znowu będzie spokój.
Narzekałem trochę na chłodne sierpniowe wieczory, ale Aviel – dygocząc zębami – powiedział, że powinniśmy być wdzięczni. On zawsze z nadejściem wiosny pakuje plecak i wyjeżdża na północ, do Europy, bo u nich w letnim upale nie można wyjść na ulicę, mózgi się gotują i ludzie zaczynają być nerwowi i agresywni. Ot i najlepsze streszczenie konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
Rano pożegnaliśmy się i nasz gość ruszył w Polskę. Jeszcze miesiąc temu odzywał się z Izraela, chwalił się, że wydał płytę hiphopową, która odnosi niezłe powodzenie na falach lokalnych rozgłośni. Od czasu rozpoczęcia ofensywy słuch o nim zaginął, nasz pacyfistyczny kolega prawdopodobnie został zaciągnięty do woja i pomaga ostrzeliwać pacyfistycznych kolegów kogoś innego w blokach mieszkalnych w strefie Gazy. W zimie, czyli w czasie spokojnych głów. Ciekawe, co się będzie działo, gdy znowu miejscowym słonko przypiecze skroń.
W zestawieniu z tymi problemami bledną nasze bolączki. Dziękujmy za chłodne sierpniowe wieczory i za chłodne głowy. W nowym roku nie życzę sobie – i Wam – niczego więcej.