Znowu się zaczyna. Można by pomyśleć, że los ludzki będzie już z definicji chociaż trochę humanitarny … A tu zero współczucia – wszyscy przeżyliśmy jeden Armagedon na przełomie tysiącleci, myśląc, że teraz to już na pewno wychodzimy na prostą. O, naiwności! Z głębin dziejów i z zarośli Amazonii wypełzli Majowie ze swoją straszliwą przepowiednią. Za dwa lata, drodzy Państwo, zmieniamy się masowo w popiół lotny, w roku 2012 nadejdzie koniec świata. Pakujcie manatki.
Co gorsza, okazuje się, że te wizje potwierdzają także inne źródła. W 1994 roku grupa izraelskich uczonych „rozkodowała” Biblię, w której znaleźli dokładne przepowiednie bomby hiroszimskiej, geniuszu Alberta Einsteina, nadejścia muzyki funk i wynalazku serka topionego. Zdaje się, że proroctwo potwierdza także Nostradamus, który pisze w swojej księdze : „Y nadeydzie gwiazda straszliwa, rykiem swem niszcząc i spalayąc wszelkie stworzenia boże, y nastanie mrok nieprzebyty, a ostatni nieszczęśliwcy rzucą się z yękiem w płomienie”. Badacze spierają się, czy chodzi tutaj o dramatyczną zapowiedź zderzenia z asteroidą, czy też o przepowiednię wydania drugiej płyty Paris Hilton.
W każdym razie niedobrze się dzieje – jeżeli proroctwo mówi prawdę, to ubezpieczalnie mają przed sobą niezwykle trudny okres. Podejrzewam jednak, że znajdą w końcu jakiś kruczek prawny na potwierdzenie, że ubezpieczenie na życie nie obejmuje obrażeń spowodowanych przez 30tonowe ciało niebieskie i szkód powstałych w wyniku anihilacji wszystkich form życia na Ziemi.
Ja jednak mimo wszystko radzę się nie martwić. Majowie – chociaż wielkimi astronomami byli – datowali początek świata na rok 3114 p.n.e. Dzisiejsi naukowcy nadal nie są zgodni, co do dokładnej daty, a nawet miesiąca powstania Ziemi, tak czy owak poruszają się w skali miliardów lat. Jeżeli więc Majowie pracowali z takim błędem obliczeniowym, to nie wiem jak wy, ale ja na razie wstrzymam się z budową schronu postapokaliptycznego.