Niedawno w Anglii doszło do niezmiernie zabawnej afery – jedna z ultraprawicowych organizacji wykorzystała w kampanii medialnej przeciwko imigrantom zdjęcie brytyjskiego samolotu z II Wojny Światowej. Plakaty poszły do druku, kampania ruszyła, a wtedy ktoś z dziennikarzy zauważył, że samolot należał do … polskiego dywizjonu. Po raz kolejny okazało się, że ośmieszanie jest jedynym skutecznym sposobem walki z ekstremistami – o wiele skuteczniejszym, niż audycje w telewizorni czy też filmy „otwierające serca”, na które miałem ostatnio wyjątkowego pecha.
Zarówno Goebbels, jak i Stalin uważali film za naczelne medium propagandy. Dlatego tik mnie nerwowy w lewym oku dotyka, gdy widzę kolejne przestylizowane wyciskacze łez, korzystające ze sztywnych stereotypów i zakłamania rzeczywistości w takim samym stopniu, jak obrazy „Wieczny Żyd” albo „Walka kołchoźnika Wani ze stonką ziemniaczaną”.
Jeżeli w takim filmie łysy zbir atakuje na ulicy Żyda lub Azjatę, to ofiara jest z reguły wychudzonym okularnikiem o płochym spojrzeniu, zgarbionych pleckach i książką pod pachą. Paradoksem jest przy tym, że taki napad najczęściej kończy się kilkoma kopniakami i połamaniem kredek, czyli naprawdę wiernie oddaje rzeczywistość ataków o podłożu rasowym. Wszak kino masowe musi być dla wszystkich, więc jeżeli już zarzynają, to niech to będzie estetyczne, poza kadrem i nie za długie, co by widz z kina nie pierzchnął. Stąd też w filmach o Auschwitz angielski trawnik i zraszacze trawy, a nade wszystko szlachetna komitywa wszystkich towarzyszy niedoli. Dlatego zresztą nigdy nie trafi na ekrany filmowa wersja „Medalionów” Nałkowskiej ani opowiadań Borowskiego. Bo to przecież ładne ma być, przekaz nieść pozytywny i humanitarny – a nie strachem straszyć i scenami niesmacznymi zniesmaczać.
Humaniści i liberałowie boją się ultraprawicówców i walczą z nimi swoimi szlachetnymi sposobami. Myślę jednak, że jeżeli coś pokona humanitaryzm, to niekoniecznie musi to być sprawka neonazistów, komunistów lub innych ugrupowań specjalnej troski. Może on tak samo efektywnie wykończyć się sam, jeżeli będzie nadal odgrywał rolę przyzwoitki, aseksualnej starej panny, która nosi zbiorki poezji romantycznej dzieciakom, które dają sobie w żyłę.