…. czyli 10 filmowych wpadek ubiegłego roku
* Battleship/Bitwa o Ziemię : czyli Battlesh*t/Bitwa o “że mnie świnia podkusiła chodzić na tak oczywiste chały”. Potężne, mordercze koziołki z kosmosu przybywają na naszą planetę, aby … biegać po korytarzach łodzi lotniskowych i pozwalać się długo i powoli zabijać nieudolnym Ziemianom. Film tak zły, że aż zabawny.
* The Bay – o ironio! Twórca słynnego „Rainmana” nakręcił horror, który wygląda jak film nakręcony przez autystę. Z zatoki wyłaziły gryzące robaczki, z kina wychodzili znudzeni widzowie.
* Resident Evil: Retrybucja – (albo „Rewident Emil”, jak twierdzi autokorekta w moim Wordzie). Kino uczy. Na przykład oglądając najnowszą odsłonę RE po raz kolejny możemy nauczyć się, jak okropnym reżyserem jest Paul W.S. Anderson. Wyobrażam sobie, że Anderson co dwa lata przychodzi do studia, prosi o ciszę i mówi „Mam plan! Spróbujmy tym razem zrobić jeszcze gorszy film, niż poprzednio!” “Oszalałeś!” – krzyczą jedni. „To niemożliwe!” – wołają drudzy. „Oj tam, zaufajcie mi” – mówi Anderson i wszyscy biorą się do roboty.
* Paranormal Activity 4 – Producenci tej serii osiągają podobne wyniki jak reżyser Rewidenta Emila, ale myślę, że w ich szaleństwie nie ma już żadnej metody. Przy takim poziomie produkcji nowy dwugodzinny odcinek mógłby powstawać raz w miesiącu. Quo vadis, horrorze?
* Mroczne Cienie – Tim Burton w najgorszej formie. Wyobraźcie sobie, że widzicie film dokumentalny o swoim ulubionym sportowcu – najpierw przypominacie sobie jego największe sukcesy, a na końcu widzicie go na wózku inwalidzkim, kurczowo ściskającego w garści stare, wyblakłe medale. Żal, gorycz. Aż chce się odwrócić wzrok. „Mroczne cienie” są jeszcze smutniejsze.
* Niezniszczalni 2 – kolejny dowód na to, że zawsze może być gorzej. Tym razem ktoś miał na tyle rozumu, aby nie wpuszczać Sylvestera Stallone na fotel reżyserski, więc Sly wyżył się przynajmniej na scenariuszu. Z każdą minutą oglądania możecie fizycznie poczuć, jak powoli spada wam iloraz inteligencji.
* Total Recall – krótki przewodnik dla potencjalnych widzów: jeżeli lubicie starą wersję ze Schwarzeneggerem, nie oglądajcie nowej. Jeżeli jej nie lubicie – ABSOLUTNIE nie oglądajcie nowej. Bieda, brud i bolesny skowyt.
* Pirania 3DD – majstersztyk nazewnictwa filmowego. „Pirania” – bo będzie o krwiożerczych rybach. 3D – bo będzie dużo scen z trójwymiarowymi flaczkami chlapiącymi w obiektyw kamery. DD – bo będzie biegało dużo biuściastych pań topless. Masakra na pływalni dla nudystów. Niebo.
* Abraham Lincoln: Łowca wampirów – kolejną lobotomię poproszę. W przygotowaniu : „Caryca Katarzyna jako Carrie”, „Gandhi vs Koszmar z ulicy Wiązów” oraz „Sokrates, Platon i Arystoteles : Ludzka stonoga”.
no i w końcu …
* Cloud Atlas – pompatyczna, pseudointelektualna klapa finansowa, na której producenci stracili 30 milionów dolarów. I dobrze im tak. Naprawdę nie wiem, na co poszło tyle pieniędzy (w sumie ponad 100 milionów), ponieważ śmieszna charakteryzacja i scenografia przypominają raczej tanie, telewizyjne seriale z czasów Xeny Wojowniczki i kanadyjskich produkcji sci-fi. Podobno książka jest lepsza, ale w sumie – cóż nie jest lepsze od tego pokracznego filmidła?
Uważny widz dostrzeże w filmie także czeski akcent – Wodnika z ballady Karla Jaromira Erbena.