Panoszą się i mnożą jak króliki, włażą z butami w nasze życia i wpychają na siłę swoje radykalne poglądy. Nadszedł czas, kiedy muszę odłożyć na bok fałszywą poprawność polityczną i otwarcie przyznać – nie znoszę facebookowych dyskutantów.
Jeżeli fala uchodźców będzie tak potężna, jak obecna medialna histeria, to w Europie nie ostanie się kamień na kamieniu. Sytuacja, która chyba nie może już być bardziej skomplikowana i nieprzejrzysta, streszczana jest do jasnych überprawd, które nie wymagają weryfikacji i nie podlegają żadnej dyskusji.
Ja mam fotkę araba z karabinem. A ja mam zdjęcie utoniętego dziecka. Wszyscy uchodźcy są źli, naiwny pseudohumanisto. Wszyscy są dobrzy, ty ksenofobie. Wszystkich wpuścić. Wszystkich wyrzucić. Nie ma odcieni, nie ma wątpliwości. Codziennie rano obie strony wyruszają w tętencie klawiatur na własny internetowy dżihad – zabijcie wszystkich, Facebook rozpozna swoich.
W zgiełku okrzyków i propagandowych obrazków pochodzących to z jednej, to z drugiej strony, rzeczowa rozmowa stała się praktycznie niemożliwa. Poproś kogoś o odrobinę współczucia, a otrzymasz naklejkę lewaka. Zapytaj o kwestie bezpieczeństwa – jesteś faszystą. W zeszłym tygodniu udało mi się w ciągu jednej godziny oberwać obiema szufladkami. Moja nowa supermoc.
Nieliczne próby ogarnięcia tego mętliku i racjonalnego uporządkowania informacji odrzucane są przez obie strony jako przejaw cynizmu. W niuanse bawią się przecież tylko nudziarze i ostrożniccy, teraz liczą się emocje i prościutki przekaz.
Regularnie pojawia się więc jakiś nowy cymbał, który “mówi, jak jest”, tysiącami udostępnień rozkwitają “autentyczne relacje” oraz teksty “przedstawiające prawdziwy obraz”. Wszystko po to, by wkrótce zwiędnąć po serii korekt i demaskacji i zwolnić miejsce dla kolejnej entuzjastycznie witanej famy.
Szkoda, że nie mogę odłożyć całego tego bajzlu na półkę tematów, które z premedytacją olewam – tuż obok hasła “Izrael vs Palestyna”, “kapitalizm vs socjalizm” i “keczup vs majonez”. Wbrew bezwarunkowemu odruchowi przemądrzałego felietonisty nie mogę też zaoferować krótkiej i prostej analizy, ponieważ – wszyscy razem! – w tej sytuacji NIE MA krótkich i prostych wyjaśnień. Jeżeli ktoś wam takowe proponuje, to albo nie mówi prawdy, albo kłamie. Wybierajta.
Póki co wiem tylko trzy rzeczy. Po pierwsze – powinniśmy pomagać. Po drugie – powinniśmy robić to w przemyślany sposób. I po trzecie – dobrze by było, gdybyśmy się wzajemnie nie powyrzynali jeszcze zanim ustalimy komu i w jaki sposób podać pomocną dłoń.
Ilustracja: Procsilas Moscas na licencji CC BY 2.0