… czyli subiektywna lista złodziei czasu. Seriale, które w ubiegłym roku podnosiły poprzeczkę telewizyjnych (i internetowych) produkcji.
10. Vikings
Pomimo wielu historycznych nieścisłości “Wikingowie” pozostają ciekawym wglądem do mało omawianej historii Europy. W trzeciej serii zaszaleli – powyrzynali połowę głównych bohaterów i pokazali oblężenie Paryża, jedną z lepszych scen bojowych, jakie ostatnio pojawiły się na telewizyjnym ekranie. Wprawdzie rośnie zagęszczenie irytujących postaci, ale wierzę, że ten problem uda się rozwiązać przy okazji którejś z masakr w nowym sezonie.
9. The Bridge (Broen/Bron)
Trzeci sezon mrocznego skandynawskiego kryminału lekko kuleje za pierwszymi dwoma, ale nadal przerasta o głowę amerykańskie produkcje. Saga Norén, błyskotliwa policjantka z zespołem Aspergera, pozostaje jedną z najciekawszych bohaterek, jakie ostatnio przewinęły się przez telewizyjne ekrany. Miejmy nadzieję, że w czwartym sezonie uda jej się złapać nowy oddech.
8. Gra o tron
Może i nie jest to najbardziej ambitny tytuł w tym zestawieniu, ale “Gra” musiała się tu znaleźć, ponieważ pod względem efektów i scenografii nadal nadaje ton innym wielkobudżetowym produkcjom.
7. Fortitude
Mroźna opowieść z odosobnionego miasteczka gdzieś wśród lodowych połaci wyspy Spitzbergen. Fabuła obfituje w zwroty akcji i umiejętnie kluczy między kameralnym kryminałem a thrillerem, coraz bardziej flirtując z wątkami horroru. Pierwszy sezon zakończył się w pół skoku, więc pewnie mamy się na co cieszyć.
6. The Knick
“The Knick” po raz drugi zaprowadził nas na początek dwudziestego wieku – do czasów wielkich odkryć technicznych, rewolucji w medycynie, ale też fermentu społecznego i intelektualnego. Clive Owen dalej bryluje w roli wybitnego chirurga-kokainisty, reżyser Steven Soderbergh coraz odważniej czaruje kamerą. Odważna, niebanalna produkcja.
5. Mad Men
Jeden z najlepszych seriali dekady odszedł w wielkim stylu. “Mad Meni” dowiedli, że nawet serialowy scenariusz nie musi się bać metafor i niedopowiedzeń – i chwała im za to. To była wspaniała przygoda.
4. This Week Tonight With John Oliver
Bawiąc – uczy, ucząc – bawi. John Oliver rozmywa granice między rozrywką, dziennikarstwem śledczym, a aktywizmem. W styczniu ubiegłego roku magazyn TIME napisał o “John Olliver effect” – show Johna z niespotykaną klarownością przedstawia widzom trudne tematy, ratuje prawie przegrane sprawy, a nawet jest inspiracją do zmian w prawie. Niezły wynik jak na telewizyjnego śmieszka.
3. Fargo
Mniej czarnego humoru, więcej surowej akcji. Nowy sezon dokonał niemożliwego – zmienił czas, bohaterów i tempo narracji, a jednocześnie pozostał wierny atmosferze pierwszego sezonu, a przede wszystkim oryginalnego filmu braci Coenów. Już teraz nie mogę się doczekać trzeciej odsłony.
2. Louie
Louis CK zaskakuje z każdą nową odsłoną tego projektu. Offowy sitcom zmienia się w komentarz społeczny, w którym suchy, cięty humor miesza się z wzruszająco ludzkimi momentami. Nieślubne dziecko George’a Carlina i Woody Allena.
1. Narcos
Mój mały wewnętrzny malkontent płacze, bo bardzo chciałby się czegoś doczepić… a tu nic. Ekranizacja biografii słynnego barona narkotykowego wymiata pod każdym względem. Historia Pablo Escobara jest na tyle niesamowita, że scenariusz nie musi niczego domyślać – cały czas prze do przodu na pełnych obrotach, nie ma w nim pustych miejsc. Do tego doskonały warsztat i świetne aktorstwo. Cukierek.
Upadłe anioły
Na zakończenie cztery tytuły, które ongiś dobrze rokowały, a w ubiegłym roku spadły z łopatki. Bez trailerów, bo nie zasłużyły.
4. House of Cards
Tu raczej żółta karta, niż czerwona. House of Cards było pierwszym serialem internetowym, który dorównał produkcjom telewizji kablowych i jeszcze w drugiej serii udało mu się nadążyć za własną legendą. W trzeciej dostaje już lekkiej zadyszki – oby była to tylko chwilowa niedyspozycja.
3. Hannibal
Dobrze zaczął, źle skończył. W ubiegłym roku Hannibal definitywnie zawiódł wszelkie oczekiwania i pogodził się z rolą makabrycznej opowiastki.
2. Orange Is The New Black
Słaby cień pierwszych odcinków. Scenariusz topi się w płytkich dialogach i rozwikływaniu kolejnych, wymuszonych powiązań między postaciami. To, co było kiedyś rześką, intrygującą przejażdżką, zmieniło się w przymulającą telenowelę.
1. True Detective
Drugi sezon nakradł z pierwszego wszystko to, co najgorsze – i nie dodał od siebie żadnych plusów. Pretensjonalne filozofowanie, kartonowi bohaterowie i rozwlekła narracja sprawiły, że z trudem przebrnąłem do ostatniego odcinka.