W tym roku na Śląsku ma powstać brygada Wojsk Obrony Terytorialnej, a jeden z batalionów może zostać rozmieszczony wzdłuż ul. Wojska Polskiego w Cieszynie. Pora więc na krótkie podsumowanie zagrożeń związanych z tym projektem.
Głównym pomysłodawcą projektu jest Krzysztof Neścior – cieszyński radny, amatorski historyk, a przede wszystkim były wojskowy, którego ewidentnie swędzi cyngiel. Zaczęło się od całkiem niewinnego projektu muzeum militarnego i grupy rekonstrukcyjnej, potem przyszły wykłady z coraz mocniejszą nutką nacjonalistyczną, a w końcu pomysł na odbudowanie i wyposażenie poligonu w Cieszynie i stworzenie młodzieżowych bojówek tuż przy granicach z Czechami. Od hobby do pasji, od pasji do obsesji, od obsesji do fanatyzmu. Weź, zaufaj tu hobbystom – zacznie taki od zbierania zapalniczek, a skończy na podpaleniu stodoły.
Obecnie muzeum praktycznie już nie funkcjonuje, chociaż nadal odmieniane jest przez wszystkie przypadki, by nobilitować pozostałe działania Neściora. Ten tymczasem skupia całą uwagę na swoim oczku w głowie – paramilitarnym projekcie Cieszyńskiej Kompanii Obrony Narodowej.
To, co może i kiedyś zaczęło się od dobrych intencji, stopniowo gorzknieje i nabiera coraz mroczniejszych odcieni, ponieważ tendencyjna wykładnia historii Polski i regionu przyciąga do Kompanii młodych ludzi sympatyzujących ze skrajną prawicą. W sieciach społecznościowych wychowankowie Neściora chętnie pozują z bronią (niektórzy z dopiskiem „przygotowani na imigrantów”), umawiają się na udział w imprezach organizowanych przez ONR i Młodzież Wszechpolską, sypią dowcipami o „kozojebcach”. Właśnie ludzie z tych kręgów odwiedzają cieszyńskie przedszkola albo uczą kilkuletnie dzieci strzelać z airsoftowych replik karabinów snajperskich.
po lewej – Neściorowcy z wizytą w przedszkolu / po prawej – cieszyńskie Zuchy na strzelnicy (źródło: profile FB członków i sympatyków CKON)
Krzysztof Neścior w żaden sposób nie stara się zaradzić temu, że jego grupa wypełnia się ultraprawicowymi młotami. Albo tego nie widzi, albo nie chce widzieć. Sami rozważcie, która z tych opcji jest bardziej niepokojąca. Tak czy owak coraz trudniej uwierzyć w to, że cieszyński oddział WOTu skupi miejscową śmietankę, która będzie się dwa razy zastanawiała, zanim komuś strzeli w beret. Neścior nie kontroluje nawet wąskiej grupy znajomych – w przypadku planowanego założenia całego batalionu taka niekompetencja jest gwarantowanym przepisem na katastrofę.
Oczywiście pomysłodawcy zarzekają się, że kierują nimi szlachetne pobudki i dobre chęci (wszyscy wiemy, co jest nimi wybrukowane). W wywiadach dotyczących CKONu, Kompanii Obrony Narodowej i potencjalnego oddziału WOT pojawiają się klasyczne słowa-klucze używane od dziesięcioleci do wybielania szemranych pomysłów – inicjatywa jest pono „zdrowym odruchem” i „odpowiedzią na zainteresowanie społeczeństwa”.
Mnie bardziej smuci jednak fakt, że Neścior stara się przedstawiać projekt cieszyńskiego batalionu WOT jako „dużą szansę prestiżową, ekonomiczną i społeczną dla powiatu”. Tak, jakbyśmy żyli w jamach w ziemi i jedli koty, a ta parodia wojska miała być dla nas światełkiem cywilizacji.
Tego już nie można wyjaśnić ani brakiem wyobraźni, ani ciasnymi horyzontami myślowymi. To najzwyklejsza w świecie zniewaga dla mieszkańców Śląska Cieszyńskiego – obszaru o ogromnym bogactwie historycznym i architektonicznym, regionu, który nie tylko może, ale wręcz powinien promować się jako miejsce, w którym od stuleci mieszały się narody, kultury i wyznania. Najwidoczniej Neściorowi przeszkadza, że to mieszanie odbywało się przeważnie zbyt pokojowo, tęskno mu do burzliwego międzywojnia. Skoro nie ma wojenki, to trzeba ją zrobić – na przykład poprzez podniecanie miejscowych naziołków i odgrzebywanie starych transgranicznych antagonizmów.
Cieszyński oddział nikomu nie pomoże, a z każdym dniem rośnie ryzyko, że może poważnie zaszkodzić. Martwić powinni się nie tylko mieszkańcy powiatu, ale – paradoksalnie – nawet zwolennicy idei WOTu, ponieważ wtopa grupy Krzysztofa Neściora może zdyskredytować cały projekt. Neściorowcy, którzy byli pilotażowym projektem Wojsk Obrony Terytorialnej, stają się bardziej ostrzeżeniem niż przykładem do naśladowania. Na pewno nie brakuje wśród nich prawych ludzi, ale co z tego – podejrzewam, że w każdej grupie bojówkarzy znajdą się Bogu ducha winne osoby, które po prostu lubią gry zespołowe i ruch na świeżym powietrzu. Brak podstawowej weryfikacji ściąga i kumuluje w cieszyńskiej grupie radykałów, którzy tylko czekają, aż ktoś da im ostre naboje i spuści ze smyczy.
Chciałbym więc zaapelować nie tylko do mieszkańców Cieszyna i powiatu, ale i do wszystkich sympatyków regionu – rozmawiajcie, piszcie listy i maile, wyjaśniajcie znajomym.
Wkurzcie się. To ten czas.
Zapraszam też do lektury felietonu “Warta niewiele warta” poświęconego działalności Neściorowców na terenie polsko-czeskiego pogranicza.