O entuzjastyczną recenzję raczej tu trudno. Niemniej trudno jednak byłoby zrzucić tę płytę ze stołu. Owszem, zdarzyło mi się w trakcie drugiego przesłuchania przeskoczyć jeden czy dwa aż nazbyt banalne kawałki, Basement Jaxx wykazują się jednak ogromną zdolnością wyszukiwania rozmaitych motywów i zaskakiwania nimi w najmniej oczekiwanych momentach. Przyznajmy sobie – ta płyta jest niesamowitym popisem podkradania pomysłów harmonijnych i melodycznych (cała jest praktycznie zbudowana z ampli innych zespołów), w dodatku nagranie to nie jest zbyt ambitne i ortodoksyjni fani rocka pewnie spluną z obrzydzeniem. Jeżeli jednak odrzucimy na chwilę pewne skrupuły, to czeka nas po prostu impreza, impra, biba, prywata, potańcówa.
Jak wspomniałem – te z pozoru banalne hiciory są ulepszone o setki i tysiące drobnych cudeniek. I tak po monumentalnym, filmowym wejściu nadchodzi energiczne „Hush Boy”, na fali r’n’b i funk – no i pierwsze zdziwienie. Nie przepadam zbytnio za tym rodzajem muzyki, ale całość jest po prostu bezbłędnie zaaranżowana i wyprodukowana. I w uproszczeniu można powiedzieć, że tak jest do końca. Po prostu seria konesersko wyszlifowanych utworów dla MTV.
Zdarzają się jednak utwory interesujące czymś więcej niż tylko precyzyjnym wykonaniem. W ucho wpada houseowy „Take Me Back To Your House” uzupełniony o … banjo. Zaraz po nim „Hey You” – ten sam rytm, tyle że zamiast banjo mamy kołowrotek sampla bałkańskiej orkiestry, jakby wyciętej z filmów Kusturicy. Po serii kilku utworów utrzymanych w klimatach r’n’b pojawia się krucha piosnka „Lights Go Down”. Orkiestra smyczkowa, chórek, bardzo ładny i seksowny kobiecy wokal.
Po krótkim intermezzo możemy wysłuchać „Everybody”. W jednym utworze zmieszczono „french house” w stylu grupy Daft Punk, soul oraz dziecinne prawie intermezza uzupełniane przez przesympatyczny głos jakiejś indyjskiej dziewoi.
I to by było tyle. Boicie się, że na urodzinach znajomi zasną nad talerzami – proszę zaaplikować ten krążek. Proszę się dobrze bawić, nie wsłuchiwać się zbytnio i po prostu kręcić pupcią w rytm muzyki. Jednowarstwowa porcja energii.